Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Król Roger. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Król Roger. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Król Roger - Teatr Wielki - 2.12.2018


Inscenizacja "Króla Rogera" w Teatrze Narodowym olśniła mnie reżyserią świateł Marca Heinza i projekcjami wideo Bartka Maciasa. Na scenie w dwóch pierwszych aktach dominuje klaustrofobiczna czerń, w trzecim porażające wręcz światło i biel. Efekty straboskopowe  w scenie orgii - ofiary w pierwszej części oraz w drugiej, gdy postacie ulegają zwielokrotnieniu a potem zlewają się z tłem i znikają,  są niesamowite i niezwykle zapadają w pamięć.

środa, 18 listopada 2015

Król Roger - Opera Krakowska - 17.11.2015



Opera Krakowska jest kameralnym miejscem i taki też charakter ma nowa produkcja „Króla Rogera” Michała Znanieckiego.  Dużą zaletą takiej przestrzeni jest bliski kontakt widowni ze sceną – doskonale widać grę aktorską, która była  świetna.
Dla tych, którym nie udało się dotrzeć na spektakl, a niestety chyba nie będziemy mogli zobaczyć zapisu, najpierw trochę  o tym, co mogliśmy zobaczyć na scenie:


W pierwszym akcie obserwujemy rodzinę przy stole – żonę we współczesnej  sukience, męża  w garniturze czytającego gazetę, ich kilkuletniego synka. Piją herbatę podawaną przez służących i to jedynie może świadczyć o ich wyższym statusie społecznym, lecz insygnia królewskie są tu nieobecne. Roksana (Katarzyna Oleś – Blacha) próbuje nawiązać kontakt z Rogerem (Mariusz Kwiecień), jednak on  zatopiony w lekturze właściwie mało zwraca na nią uwagę. Ma natomiast bliski kontakt z dzieckiem, przytula je, coś mu opowiada.  Początkowo też  ignoruje skargi chóru – vox populi na  Pasterza - wichrzyciela (Pavlo Tolstoy), a nawet gdy ten zjawia się osobiście – w białej koszuli, modnych półbutach i czapce  - też jakby mało go to obchodzi. Ściany pokoju, w którym siedzi rodzina otoczone kamiennymi tablicami, na których świecą  teksty ze Świętych Ksiąg różnych religii. Pasterz, gdy zostaje przyprowadzony przez wrogi dla niego chór wcale nie wydaje się przestraszony ani zdeprymowany. Bada ściany,  pod jego dotknięciem teksty blakną, a w końcu nikną. Nieproszony zasiada przy stole, pije herbatę. Wyraźnie cieszy to Roxanę, która nareszcie ma towarzystwo. Arią „Mój Bóg jest piękny jako ja”  Pasterz opisuje siebie. W końcu udaje mu się przyciągnąć uwagę Rogera, który choć niezadowolony, zaczyna poddawać się jego wpływowi. Przyglądają się sobie intensywnie, zachodzi jakieś  magnetyczne oddziaływanie.  Niespodziewanie Roger całuje Pasterza w usta. Chór woła „Zgroza, zgroza!” -  jest też oburzony tym, że zamiast skazać Pasterza na śmierć, Roger zaprasza go wieczorem na sąd. Przerażona jest również obserwująca  wszystko  Roksana, która odpycha męża, gdy ten chyba sam zdumiony i zaskoczony tym, co zrobił, próbuje ją objąć. 
*
 
 
 Photo: Opera Krakowska
Drugi akt rozgrywa się w gabinecie Rogera. Na środku  stoją obite czerwoną skórą fotele i kanapa. Wokół na postumentach ustawiono popiersia mędrców. Roger niezwykle zdenerwowany czeka na Pasterza. Taka ogarnia go panika, że nie może znaleźć dla siebie miejsca, nawet komicznie chowa się za fotel, zza którego musi go wyciągać Edrisi, żeby jego szef się nie skompromitował. Słyszymy Roksanę śpiewającą „Uśnijcie krwawe sny króla Rogera” i obserwujemy jak jej mąż zmaga się z sobą, targają nim ogromne emocje. Jej samej nie widzimy, natomiast pojawia się jej tańcząca w krwiście czerwonej sukience kopia. Gdy zjawia się Pasterz ze zdumieniem możemy dostrzec, że jest ubrany identycznie jak Roger, a gdy zaczynają rozmawiać gość imituje gesty gospodarza, tak jakby chciał się nim stać,  żeby ten nie mógł go od siebie odróżnić. W końcu obejmuje Rogera, ściąga z palca i wyrzuca jego ślubną obrączkę.  W tle tańczą kobiety podobne do Roksany, staje się ich coraz więcej. Roger próbuje się bronić, nie chce słyszeć, ani widzieć tego, co się dzieje wokół. W końcu zrywa po kolei peruki tańczących kobiet i okazuje się, że to mężczyźni udający kobiety Przestrzeń pogrąża się w chaosie, Pasterz  rozbija posągi mędrców, wzywa wszystkich, aby za nim poszli. Roksana to czyni i razem z tłumem podąża gdzieś w ciemność. Na scenie pozostają Edrisi i  Roger, który mocno przyciska do piersi synka.  Ale i on, mimo tego, ze dziecko bardzo chce go zatrzymać odchodzi ze słowami: „Pielgrzymem stał się król”. Mały chłopiec zostaje sam i chowa się za fotel tak jak wcześniej jego ojciec.
 *

 Photo: Opera Krakowska
W ostatniej, post-apokaliptycznej części wszystko pokrywa sypiący się z góry piach.  Wyłaniają się z niego szczątki mebli, jakieś zwały materii. Na ogrodowych krzesłach siedzą starzy, chorzy Edrisi i Roger (chyba niewidomy). Dołącza do nich Roksana w hippisowskim stroju i jacyś mężczyźni, których trudno z daleka i w panującym półmroku odróżnić od Edrisiego i Rogera. Roger próbuje rozpoznać Pasterza - jego głos skądś do nas dochodzi,  ale on sam się ukrywa. Mocno wzburzony Roger zdziera maski mężczyznom, ale nie ma wśród nich poszukiwanego. Jeden z nich zadaje mu cios. Roger umiera.  Edrisi i Roksana okrywają jego ciało czarną płachtą. Potem scena rozświetla się nagle a zwrócony do nas twarzą Roger śpiewa ekstatyczny hymn.  Widzimy to, czego  Roger doświadcza po śmierci - w tle przesuwają się obrazy prawdopodobnie z jego  życia. Wśród nich  jest  pojawiająca się kilka razy twarz małego, uśmiechniętego chłopca. Słyszymy ostatnie zdanie – klamrę utworu: „Przejrzyste wyrwę serce, Słońcu w ofierze dam”.
Photo: Opera Krakowska
 *
Publiczność wybierająca się na „Króla Rogera” może spodziewać się czasami kontrowersyjnych pomysłów inscenizacyjnych. Ja miałam nadzieję, że może nawet jeśli produkcja będzie dla mnie szokująca, będę mogła cieszyć się muzyką Szymanowskiego w bardzo dobrym wykonaniu. Było lepiej niż się spodziewałam. Koncepcję inscenizacyjną uważam za udaną – logiczną, spójną, skłaniającą do refleksji. Warstwa muzyczna nie zawiodła! Bardzo podobało mi się subtelne prowadzenie orkiestry przez Łukasza Borowicza. Można było rozsmakować się barwą poszczególnych instrumentów.  Przyznam też, że zdarzało się, że zapominałam o muzyce, tak jak czasami dzieje się to podczas projekcji filmu, ponieważ pochłaniało mnie to, co działo się na scenie. Reżyser skupił naszą uwagę na zmaganiach Rogera z Pasterzem, który jest w istocie jego  alter ego – uosabia  część osobowości ulegającą kultowi przyjemności, pozwalającą sobie na łamanie zasad.  Mariusz Kwiecień i Pavlo Tolstoy stworzyli niezwykle ciekawe aktorsko postacie i byli dla siebie równorzędnymi partnerami. Myślę, że ten spektakl można byłoby nazwać „Król Roger – Pasterz”.  Wzrost, sylwetki, ubiór pomagały wrażeniu, że intruz „zawłaszcza” osobowość króla.  Roger to jakby druga skóra Mariusza Kwietnia i wokalnie i aktorsko po prostu nim jest, dlatego trudno nawet analizować poszczególne elementy tej roli. Zapamiętam z Krakowa na pewno wzruszające sceny z synkiem, pokazany znakomicie niepokój i wewnętrzne zmagania z  drugiego aktu i  mocne zakończenie – hymn Rogera.  Pasterz Pavlo Tolstoya był równie pełnokrwisty – pewny siebie, zuchwały wręcz – i tak też tenor śpiewał swoją partię: czystym, mocnym głosem, pewnie.  To niezwykle trudna partia, mało kto z nią sobie radzi.
Michał Znaniecki usunął Roksanę w cień, dlatego Katarzyna Oleś – Blacha nie miała możliwości stworzenia wielowymiarowej roli – była bardziej figurą żony. Barwa głosu, jego nasycenie sprawiły, że dałam się uwieść jej wykonaniu. Podobnie podobał mi się Edrisi  Adama Sobierajskiego – to także ważna partia i przekonująco zagrana i zaśpiewana.
Postać dziecka, o którym libretto nie wspomina, ale którego istnienie było przecież bardzo prawdopodobne dodaje emocji. Chyba nie jako pierwszy Michał Znaniecki wprowadził je do „Króla Rogera” - dla mnie było novum.
Dobre, mocne przedstawienie, daje nowe spojrzenie na utwór Szymanowskiego i Iwaszkiewicza.
Photo: Opera Krakowska
Reżyseria i kostiumy: Michał Znaniecki
Kierownictwo muzyczne: Łukasz Borowicz
Scenografia: Luigi Scoglio
Choreografia: Diana Theocharidis
Przygotowanie chóru: Zygmunt Magiera
Przygotowanie chóru dziecięcego: Marek Kluza
Reżyseria światła: Bogumił Palewicz

Obsada:
Roger | Mariusz Kwiecień,
Roksana | Katarzyna Oleś-Blacha,
Pasterz | Pavlo Tolstoy,
Edrisi | Adam Sobierajski
Arcykapłan | Przemysław Firek,
Diakonisa | Marta Abako,

poniedziałek, 18 maja 2015

Natus est rex! - Król Roger w Royal Opera House - 16.05.2015

 Photo: ROH

Myślę o "Królu Rogerze" od soboty. Ciekawe, logiczne i inspirujące odczytanie utworu Karola Szymanowskiego zaproponowali Kasper Holten i Steffen Aarfing. Do tej pory wolałam raczej go słuchać  niż oglądać, tym razem jednak wizja sceniczna jest niezwykle interesująca i spójna. Cieszę się, że mogliśmy zobaczyć przekaz z Royal Opera House na The Opera Platform - nagranie nadal jest dostępne na tej stronie i mam nadzieję, że pozostanie tam długo. Wartością dodaną są też doskonałe wywiady z realizatorami i wykonawcami przedstawienia.


Podobnie jak "Potępienie Fausta", które oglądałam miesiąc temu, również  "Król Roger" dzieje się właściwie "wewnątrz" głównego bohatera. Dominującym elementem scenografii jest ogromna głowa w pierwszym akcie zwrócona do nas przodem, w drugim pokazująca nam, co się w niej kryje. Składa się z trzech poziomów - obrazują one trzy warstwy psychiki Rogera w ujęciu freudowskim. Drugi i trzeci poziom (ego i superego) są do siebie podobne i przypominają bibliotekę z książkami ułożonymi w lekkim nieładzie oraz przyrządami astronomicznymi. W tej przestrzeni Roger rozmawia z Roxaną. Na najniższym poziomie (id) kłębią się nieme, nagie, ubrudzone, męskie postacie - symbolizują jego pragnienia. Roger boi się zejść do tej "piwnicy" swojej osobowości, ale jednak ostatecznie tam trafia i to jest właśnie miejsce, gdzie spotyka się z Pasterzem. Nagie postacie i Pasterz wdzierają się na wyższe piętra i opanowują je wyrzucając stamtąd Rogera - król staje się pątnikiem.
Pytanie o to kim jest Pasterz jest oczywiście zawsze kluczowe dla interpretacji utworu Szymanowskiego - możliwości jest wiele. Kasper Holten widzi w nim uosobienie zerwania z regułami, oddania się instynktom, co jest pociągające dla człowieka i ludzkości w ogóle, ale, jak pokazuje reżyser, w efekcie niebezpieczne i niszczące. To fałszywy prorok, manipulujący uczuciami, który przeradza się w dyktatora. Holten przeniósł akcję w lata dwudzieste, trzydzieste dwudziestego wieku i wpisał w kontekst rodzących się wtedy ideologii totalitarnych, na których czele stali "charyzmatyczni", cieszący się na poły religijnym kultem przywódcy, odrzucający chrześcijaństwo. W trzecim akcie widzimy zgliszcza głowy, do nich wrzucane są książki - obraz przypominający to, co robili w latach trzydziestych faszyści. Pesymistyczne zakończenie. Na pustej scenie zostaje osamotniony król Roger, który śpiewa hymn do Słońca. Podobnie jak w "Potępieniu Fausta" nie zostajemy pozostawieni bez nadziei.

Nie wiem, czy Karol Szymanowski zgodziłby się z tą wizją, ale moim zdaniem wyłania się ona z muzyki i libretta pełnego  zmagań,  rozterek i niejednoznaczności.

 Photo: ROH
Photo: ROH
Moje nieprofesjonalne ucho mówi mi, że muzycznie i wokalnie nie było to idealne wykonanie "Króla Rogera", ale ze względu na świetną koncepcję tej produkcji i ogromne zaangażowanie całego zespołu mamy realizację, która moim zdaniem  przejdzie do historii.
 Photo: ROH
Mariusz Kwiecień stworzył wspaniałą kreację. Grał człowieka nieszczęśliwego, bo przytłoczonego rolami, które zdają się go przerastać - władcy i męża. Walczy z tym, co czai się, gdzieś w głębi jego osobowości, czego nie do końca rozumie i boi się. Bardzo intensywna była jego obecność na scenie. Śpiewał pięknie, głos miał siłę, głębię. W finale może dało się odczuć pewne zmęczenie, ale całe serce włożył w to przedstawienie - suma summarum genialnie!
 
Photo: ROH
Pasterz to druga kluczowa rola i jak ta postać nieziemsko trudna - Samir Pirgu pięknie zaśpiewał "Mój Bóg jest piękny jako ja" i był przekonujący jako tajemniczy guru - uwodziciel, który na koniec ukazuje swoje prawdziwe intencje. Trochę za dużo dla mnie było momentami forte w jego wykonaniu, jednak nie było to sprzeczne z ogólną wymową tej roli (w tych chwilach mogliśmy przeczuwać, co kryje się za słodką "fasadą" tajemniczego wędrowca).
Photo: ROH

Szymanowski napisał dla królowej Roxany absolutnie powalającą z nóg muzykę. To sama poezja. Georgia Jarman pokazała bardzo wyrazistą i wiarygodną postać sceniczną - kobiety, która usilnie stara się znaleźć lekarstwo na rozpadający się związek - tak traktuje Pasterza. Krystaliczny, mocny głos (tak brzmi w nagraniu), doskonałe frazowanie.

Brawa także dla pozostałych wykonawców, którzy nie tylko musieli się zmierzyć z niełatwą materią muzyczną, ale także opanować tekst w naszym pięknym, aczkolwiek nieprostym fonetycznie języku.

Dobrze, że mamy takich entuzjastycznych promotorów muzyki Szymanowskiego w osobach Antonio Pappano i Kaspra Holtena!


 Photo: ROH
Obsada: 
Alan Ewing
Agnes Zwierko
Mariusz Kwiecien
Saimir Pirgu
Georgia Jarman
Kim Begley
Orchestra of the Royal Opera House
Choir: Royal Opera Chorus
Kostiumy: Steffen Aarfing
Choreografia: Cathy Marston
Dramatisation: John Lloyd Davies
Dyrekcja muzyczna: Antonio Pappano
Director: Kasper Holten
Libretto: Jaroslaw Iwaszkiewicz
Światła: Jon Clark
Scenografia: Steffen Aarfing

wtorek, 31 marca 2015

Guest on Sofa:Gabriela Harvey - King Roger in Boston 7.03.2015



  Photo: Winslow Townson
The first time I saw this opera was in Wroclaw in April 2014. Mariusz Trelinski, now (sic) of “Yolanta/Bluebeard’s Castle” fame, was the director, and Ewa Michnik conducted. Mariusz Godlewski was King Roger. The title character is a historical figure from the 12th century, King Roger II of Sicily, but the plot echoes Euripides’s “The Bacchae.” Jaroslaw Iwaszkiewicz (Szymanowski’s distant cousin) and Karol Szymanowski collaborated on the libretto. The inspiration came after a trip they made together to Sicily and North Africa in 1914.

In Boston, another Mariusz, this time Kwiecień (baritone) was King Roger, Olga Pasichnyk (soprano) was Roxanna, Yvonne Naef (mezzo-soprano) was the Deaconess, Edgras Montvidas (tenor) was the Shepherd, Rafal Majzner (tenor) was Edrisi, Alex Richardson was the solo tenor (I recently encountered Mr. Richardson after the DiDonato concert at Carnegie Hall), Raymond Aceto (bass) was the Archbishop, with the Tanglewood Festival Chorus, and the children’s chorus Voices of Boston, the full BSO orchestra, the renowned Charles Dutoit conducting.
I confess I found it overwhelming, starting with my arrival. After the winter for all ages, not a parking spot anywhere, street or parking lot alike! What…to do?!  A companion offers to drop me off…it is five minutes to curtain…I agree…the performance is luckily delayed, there are many in similar woes… the lobby is full of those whose companions for the evening were out parking…

I suspect that the extra minutes were welcomed by the orchestra and soloists alike. I confess…I found the BSO stage that evening overwhelming. A confession, had I not already seen the Opera, much would have been lost… (For background and synopsis, I recommend an excellent article at http://culture.pl/en/article/king-roger-op46-and-the-clash-of-the-gods and an enlightening interpretation by Mr. Kwiecień in an interview posted on https://www.youtube.com/watch?v=eIHZbtQ-mG4). What was missing was the sexual ambiguity and tension present with a fully staged opera. But that is just one point of view. To this day, the opera remains controversial and open to many interpretations. Some think the Shepherd Jesus Christ…

Despite the concert version (no costumes, no set, crowded stage and, at times, an overwhelming orchestra) Mr. Kwiecień’s persona, his controlled intensity, warm, dark, colored baritone voice, excellent enunciation, musical virtuosity and temperament were all evident throughout. In his "SłońceSłońce! Edrisi!" (Act III) we witness King Roger free from the shackles of authority, no longer the man in full control (Act I and II), seemingly happy now… at least I thought so…all this matched by the expressiveness from the orchestra.
It stayed with me for days!

Soprano Olga Pasichnyk was more than able to convey Roxanna’s importance and her intoxication with the Shepherd. Her voice was clear, her orchestral fortissimos riding high above the orchestra, not a small feat. (Only once did I fear she might have been overwhelmed by the power of the orchestra.) She was wonderful in Act II, where her wordless notes were intoxicating
The Lithuanian tenor Edgars Mintvidas had perhaps he biggest challenge of the concert version. Difficult to convey the complicated, at times controlling, then seductive and intoxicating persona of the shepherd, when you are wearing a tuxedo…
His lovely tenor voice stood up to the rigor of the evening, the lengthy vocals with their high notes. Impressive.
Mr. Maizner was overshadowed by the above mentioned soloists, not because he is not a good enough singer, but again because of the constrains of the concert version. The importance of his role as the advisor/confidant remained clear.

The vocal journey for all was impressive!

The “supporting” cast was superb including The Tanglewood Festival Chorus and the children of “Voices Boston” (Andy Icochea Icochea conductor). Tackling the Polish language could not have been easy! Bravo!
Charles Dutoit and his ‘plus size’ orchestra are obvious fans of Szymanowski’s music and this Opera!

As for the night’s English ‘supertitles’ (I read, write and speak Polish), there were too many misspellings and many times an awkward choice of words (I did not take notes…). Surely there is no lack of excellent Polish to English translators available to the BSO…

I hope Mr.G. (http://www.newyorker.com/magazine/2015/03/23/a-fight-at-the-opera) brings it to the Metropolitan Opera…I think it is time Szymanowski gain the respect and audience he deserves. After all, he was a modern, dare I say XXI Century man at a time and place not friendly to such a persona (I’m afraid he is still much misunderstood, dare I say disapproved in Poland, where his lifestyle and criticism of Polish provincialism is still a subject for some …)
So…I think it is time to acknowledge that this is not an unknown opera by an unknown composer! It has now been performed (in no small measure do to Mr. Kwiecien’s efforts) in Paris, Madryt,  Santa Fe, Bilbao, (here  in the new production by Michal Znaniecki), and  in London(http://www.roh.org.uk/productions/krol-roger-by-kasper-holten) Warszawa and Krakow. The opera is being presented in London again this May and in Krakow (I will be there…) this Fall.
New York City next…