Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Bernacka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Bernacka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 marca 2017

Turek we Włoszech - 17.3.2017 - Teatr Wielki Warszawa

Photo: TWON

Tania, nieciekawa wizualnie inscenizacja. Reżyseria taka jakby się było na przedstawieniu szkolnym, słowo daję. Szkoda zwłaszcza Łukasza Golińskiego (Selim), szkoda Edyty Piaseckiej (Fiorilla),  szkoda Anny Bernackiej (Zaida), Przemysława Baińskiego (Albazar), bo pięknie śpiewali, jednak to nie pomogło.
Ale jeśli ktoś lubi pospać przy Rossinim to polecam, zwłaszcza warto ulokować się w lożach, gdzie są wygodne fotele w przedsionkach :).

niedziela, 13 grudnia 2015

Rigoletto - Teatr Wielki Opera Narodowa - 12.12.2015


Photo: TWON

Gdybym miała określić jednym słowem wczorajszy spektakl "Rigoletta" w Teatrze Narodowym powiedziałabym, że był luksusowy. Po pierwszym akcie było wiadomo, że nie musimy się denerwować o przebieg, bo mamy do czynienia z profesjonalistami  - możemy się zrelaksować i po prostu zanurzyć w świat opery. Bezpiecznie można zaprosić na to przedstawienie osoby, które jeszcze nigdy nie miały z tym rodzajem sztuki kontaktu. Tak jak dzieci lubią słuchać bajek ciągle od nowa i nie nudzi się im, a wręcz podoba, że Czerwony Kapturek idzie do Babci z koszyczkiem i jest za każdym razem zjedzony przez wilka a nie odwrotnie, tak i ja, muszę to przyznać, wolę raczej niezmodernizowane operowe inscenizacje. Warszawski "Rigoletto" ma scenografię w stylu włoskim, z pysznymi dekoracjami i kostiumami. Na dodatek Książę (Rafał Bartmiński) jest przystojny i władczy, Gilda (Aleksandra Kurzak) piękna i niewinna, Magdalena (Anna Bernacka) niebezpiecznie seksowna, Sparafucile mroczny i groźny a Rigoletto - budzi współczucie - czyli wszyscy znajdują się na swoim miejscu w opowieści, którą znamy. I co najważniejsze historia ta opowiedziana nam została pięknymi głosami. Zgodnie stwierdziliśmy w gronie znajomych, że największe wrażenie wywarli na nas Książę i Gilda. Szczególnie pozytywnie zaskoczył mnie Rafał Bartmiński - ależ wspaniale jego głos wypełniał przestrzeń! Śpiewał tak, jakby ta rola nie sprawiała mu żadnego trudu. Może trochę  brakowało mi niuansów, zróżnicowania uczuciowego w "Ella mi fu rapita!"  i  przydałaby się odrobina więcej seksapilu w "La donna e mobile", ale jego Książę był zdecydowanie imponujący. Finezji nie brakowało Aleksandrze Kurzak, która choć, jak dowiedzieliśmy się później,  zmagała się z chorobą córeczki i własną, była wspaniałą Gildą. Może rzeczywiście dało się to trochę słyszeć na początku, że momentami głos nie ma pełni blasku, ale potem rozśpiewała się i olśniła publiczność zwłaszcza w arii "Caro nome". Z widzianych ostatnio na scenie (na żywo) wykonawców roli książęcego błazna bardziej poruszył mnie Leszek Skrla, jednak Mikołaj Zalasiński to także bardzo dobry, solidny Rigoletto.  Lubię Annę Bernacką - szkoda, że rola Magdaleny jest taka krótka. Bardzo także podobał mi się Sparafucile  Piotra Nowackiego.
Carlo Montanaro po mistrzowsku poprowadził orkiestrę i chór TWON wydobywając wszytko co najlepsze z tego zespołu. Jaka to przyjemność posłuchać Verdiego w takim wykonaniu. Brawo dla wszystkich! 
Bohaterowie wieczoru - Książę, Gilada, Rigoletto, Maddalena ++
Źródło zdjęcia: Aleksandra Kurzak FB
Książę Mantui: Rafał Bartmiński
Rigoletto: Mikołaj Zalasiński
Gilda: Aleksandra Kurzak
Maddalena: Anna Bernacka
Sparafucile: Piotr Nowacki 

Dyrygent: Carlo Montanaro
Reżyseria: Gilberto Deflo
Scenografia: Ezio Frigerio
Kostiumy:  Franca Squarciapino

wtorek, 6 grudnia 2011

Don Giovanni - 4.12.2011 - Teatr Wielki Opera Narodowa Warszawa

Fantastyczne przedstawienie. Nowoczesne, przemyślane w każdym detalu, bardzo plastyczne.
Doskonale zaśpiewane.
Warto było jechać do Warszawy. Nawet mandat za parkowanie (w pięknym, spokojnym, lecz, jak się okazało, niedozwolonym miejscu) nie martwi tak bardzo... Co tam! ... dodatkowe wrażenia...




Wykonawcy:
Don Giovanni - Mariusz Kwiecień
Komandor - Remigiusz Łukomski
Donna Anna - Joanna Woś
Don Ottavio - Pavlo Tolstoy
Donna Elvira - Anna Bernacka
Leporello - Krzysztof Szumański
Masetto - Dariusz Machej
Zerlina - Micaëla Oeste

Dyrygent: Friedrich Haider, Reżyseria:Mariusz Treliński, Dekoracje: Boris Kudlicka, Kostiumy: Arkadius, Choreografia: Emil Wesołowski, Reżyseria świateł: Felice Ross

Klucz do interpretacji swojej postaci daje w wywiadzie dla Polskiego Radia Mariusz Kwiecień: "W operze widzimy schyłek życia Don Giovanniego. On już niewiele może… Z jego siły i energii zostało nie tak wiele. Każda próba podboju kończy się fiaskiem. Zmęczony i znudzony życiem, szukając ekscytacji oddaje się w ramiona śmierci " -  mówi Kwiecień.
To znużenie pokazuje się  jednak  dopiero w drugim akcie. W pierwszej części widzimy Don Giovanniego - uwodziciela, który ma w sobie coś z pana ptasiego podwórka -  koguta, indora,  pawia. Zabawnie jest to podkreślone przez sposób chodzenia i kostium. Jego kolorem jest wyrazisty amarant. Podboje Don Giovanniego są oczywiste także i przez to, że u kobiet, które zdobył pojawiają się części garderoby (majtki, gorsety, buciki)  w tym  kolorze.  W scenie balu Giovanni rozpościera za sobą ogromny tęczowy tren-ogon i w tej pawiej formie uwodzi Zerlinę. Kolor, światło tworzą przede wszystkim scenografię tego spektaklu. Śpiewacy w strojach zaprojektowanych przez Arkadiusa,  byli dla mnie w pierwszej części bardziej marionetkami a la teatr buffo niż postaciami z krwi i kości. Oprócz amarantowego Don Giovanniego mamy szafirową Donnę Elvirę, srebrnego Leporella, zieloną parę: Donna Anna i Don Ottavio i  parę żółtą : Zerlinę i Masetto.
Ciekawa jest także choreografia - na zdjęciu widzimy tańczące cyprysy, które są sprzymierzeńcami Don Giovanniego kryjącego się przed Masetto.





"Don Giovanni" to w Teatrze Wielkim może przede wszystkim opera o śmierci. Pojawia się ona w warszawskim przedstawieniu  po pierwsze jako mała baletnica w bieli. W tej postaci jest piękna, czysta i w ten sposób pociągająca dla głównego bohatera. Ale śmierć w tej inscenizacji jest też przerażająco brzydka. Komandor nie jest tu wyniosłą, kamiennym posągiem lecz pół nagim trupem. Ten trup "przypomina się" kilka razy pokazując się w przezroczystym grobie, by w końcowych scenach, jak widzimy na zdjęciu poniżej, nawoływać Don Giovanniego do poprawy. Towarzyszą mu inne trupy wijące się jak larwy - to one wciągają Don Giovanniego do czeluści grobu. Poruszające i przerażające memento.

Komandor, Don Giovanni, zmarli.


Mariusz Kwicień był doskonałym Don Giovannim zarówno wokalnie, jak i aktorsko. Lubię jego głos - mahoniowy baryton, którym świetnie potrafił sprostać temu, co dla tej postaci napisał genialny Mozart. Jego głos bardzo dobrze brzmiał w sali Teatru Wielkiego. Był najlepszym aktorem na scenie - publiczność reagowała entuzjastycznie, ale podobało mi się to, że nie dał się temu skusić i jego gra była elegancka, skupiona, "niegwiazdorska" (czytaj: niezmanierowana).
  Odkryciem stała się dla mnie Anna Bernacka w roli Donny Elviry. Nigdy jej dotąd nie słyszałam. Piękny, mocny, moim zdaniem bardzo dobry technicznie głos i świetna wyrazista rola. Na pewno ją zapamiętam i będę śledziła, co robi. Chciałabym ją jeszcze usłyszeć.
Krzysztof Szumański śpiewał z sercem swoją partię i zdecydowanie ujął mnie jako Leporello. Ciepły, mocny, miły dla mojego ucha baryton.
Remigiusz Łukomski w finałowej scenie potrafił poruszyć swoim wykonaniem partii Komandora.

Pozostali wykonawcy trochę mniej zachwycali - Pavlo Tolstoy, którego słyszałam w Bydgoszczy jako Rodolfo nie ma jeszcze dużego doświadczenia i był mało wyrazisty w roli Don Ottavia. Joanna Woś momentami brzmiała bardzo matowo. Micaela Oeste (Zerlina) była urocza i zabawna ale podobnie jak Dariusza Macheja (Masetto) chwilami prawie nie było jej słychać.

Tutaj można posłuchać wywiadu Mariusza Kwietnia w Polskim Radiu: http://www.polskieradio.pl/8/198/Artykul/487015,Mariusz-Kwiecien-Don-Giovanni-idealny