piątek, 25 grudnia 2015

Boże Narodzenie :)



"Wiersz staroświecki"

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
W Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
By wszystko się nam rozplątało,
Węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
Porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
Pozamieniały się w owieczki,
A w oczach mądre łzy stanęły
Jak na choince barwnej świeczki.
Niech anioł podrze każdy dramat
Aż do rozdziału ostatniego,
I niech nastraszy każdy smutek,
Tak jak goryla niemądrego.
Aby wątpiący się rozpłakał
Na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska - cichych, ufnych -
Na zawsze wzięła w swoje ręce.

Ks. Jan Twardowski

wtorek, 22 grudnia 2015

Straszny dwór - 20.12.2015 - Opera Bałtycka

 
 Stefan (Paweł Skałuba)  i Hanna (Aleksandra Kubas-Kruk)
Photo: Opera Bałtycka

To bardzo dobre przedstawienie.  Marek Weiss potraktował "Straszny dwór" jak skarbnicę polskich archetypów - zajrzał co nam siedzi w głowie. Smakowity kąsek dla filologa, bo sporo w tym spektaklu odniesień literackich, ale i nawiązań do znanych realizacji teatralnych, jak chociażby "Wyzwolenia" Swinarskiego. Wątki komiczne schodzą  na dalszy plan. Postacią centralną jest Stefan, wokół którego, tak jak u Malczewskiego, przewija się korowód symbolicznych postaci, znaczących dla zbiorowej świadomości.
Pierwsza część spektaklu toczy się w jego pokoju - Stefan budzi się w nim po młodopolskiej libacji, jesteśmy w Krakowie, bo za oknem słychać hejnał z wieży mariackiej. Na kanapce w negliżu śpi jakaś kobieta.  Naszego bohatera boli głowa, próbuje uprzątnąć puste butelki, pod stołem znajduje złoty róg. Wtedy zaczynają się pojawiać w jego pokoju postaci - Zbigniew, Maciej,  husarze na koniach, Cześnikowa. Stefan śni o przeszłości, ale, jak zobaczymy na końcu, także o tym co będzie. Sielankowy modrzewiowy dworek w Kalinowie z Hanną, Jadwigą, Miecznikiem, papkinowaty Damazy, swatająca wszystkich Cześnikowa, spór myśliwski Macieja i Skołuby - to znamy dobrze z Mickiwiecza i Fredry.
Druga część jest umiejscowiona na strychu, gdzie leżą jakieś stare rupiecie, w tym przewrócony zegar z kurantem. W tej scenerii, bardziej mrocznej, będziemy mieli sceny, które nastrojem przypominały mi Grotgera.  Kobiety żegnające mężczyzn wyruszających na wojnę powtarzają te same gesty:  najpierw matka Stefana bandażuje głowę męża, potem tak samo robi Hanna opatrując głowę Stefana. Zaskakujący i wzruszający jest finał - mazura tańczą roześmiani młodzi ludzie ubrani jak powstańcy warszawscy z 1944 roku. Oprócz strojów, scenografii, klimat tworzy światło - scena lania wosku przez dziewczęta jest szczególnie piękna - jakby ją malował Rembrandt.
Photo: Opera Bałtycka

Paweł Skałuba, na którym spoczywał ciężar przedstawienia, grał doskonale - żeby jeszcze tak samo śpiewał... Niestety idealnym Stefanem nie był, ponieważ słychać było spore napięcie w górnym rejestrze, głos brzmiał nazbyt ostro, krzykliwie. Już martwiłam się, że oprócz dobrego aktorstwa nie będzie go za co pochwalić, ale obronił się interpretacją arii z kurantem. Za to Zbigniew - Adam Palka to prawdziwa rewelacja - piękna barwa, doskonała emisja i dykcja. Kolejny wspaniały młody baryton na polskiej scenie! Podobnie z radością i wielką przyjemnością słuchało się Aleksandry Kubas-Kruk. Oczarowała mnie jej jasna, koloraturowa Hanna. Chcę jeszcze! Żeby posłuchać Zbigniewa i Hanny pojechałabym do Gdańska znowu. 
 Zbigniew, Cześnikowa, Stefan
Photo: Opera Bałtycka 

Również i w tym "Strasznym dworze", podobnie jak w TWON, mieliśmy atrakcyjną Cześnikową, w którą wcieliła się Katarzyna Hołysz, podobał mi się także Zbigniew Macias w roli Macieja oraz Karolina Sikora jako Jadwiga. Mikołaj Zalasiński (Miecznik), Adam Zdunikowski (Damazy) i Daniel Borowski (Skałuba) stworzyli udane postacie sceniczne, ale głosy sprawiały wrażenie zmęczonych... Mimo tych indywidualnych niedoskonałości wszystkie duety, kwartety zaśpiewane były świetnie. Zasłużony aplauz zebrała także orkiestra i jej dyrygent Tadeusz Kozłowski. Mam nadzieję, że "Opera Bałtycka" postara się nagrać choć fragmenty tego przedstawienia, a na pewno warto byłoby zarejestrować arię "Któraż to, która tej ziemi córa" Aleksandry Kubas - Kruk. 
Tym razem nastąpiło porozumienie między sceną a widownią. Spektakl mówi o patriotyzmie, co nie proste  Nie jest ani apologetyczny, ani prześmiewczy, choć zaznacza się w nim nutka ironii - nie gryzącej, tylko ciepłej - Stefana boli skacowana głowa, ale za chwilę to może być prawdziwa rana od szabli albo kuli.  Wspólne emocje - rzadkie zjawisko, a jednak możliwe...
Mazur
Photo: Opera Bałtycka
Scena finałowa
Photo: Opera Bałtycka
libretto Jan Chęciński
kierownictwo muzyczneTadeusz Kozłowski
inscenizacja i reżyseriaMarek Weiss
scenografiaHanna Szymczak
choreografiaEmil Wesołowski
światłaPiotr Miszkiewicz
przygotowanie ChóruAnna Michalak
asystenci dyrygentaJakub Kontz, Szymon Morus
asystenci reżyseraMagdalena Szlawska,
Krzysztof Rzeszutek
asystent scenografaMonika Ostrowska






 Obsada:
MiecznikMikołaj Zalasiński
HannaAleksandra Kubas-Kruk
JadwigaKarolina Sikora
DamazyAdam Zdunikowski
ZbigniewAdam Palka
StefanPaweł Skałuba
MaciejZbigniew Macias
SkołubaDaniel Borowski
CześnikowaKatarzyna Hołysz
Stara NiewiastaJoanna Wesołowska
GrześKrzysztof Rzeszutek

niedziela, 13 grudnia 2015

Rigoletto - Teatr Wielki Opera Narodowa - 12.12.2015


Photo: TWON

Gdybym miała określić jednym słowem wczorajszy spektakl "Rigoletta" w Teatrze Narodowym powiedziałabym, że był luksusowy. Po pierwszym akcie było wiadomo, że nie musimy się denerwować o przebieg, bo mamy do czynienia z profesjonalistami  - możemy się zrelaksować i po prostu zanurzyć w świat opery. Bezpiecznie można zaprosić na to przedstawienie osoby, które jeszcze nigdy nie miały z tym rodzajem sztuki kontaktu. Tak jak dzieci lubią słuchać bajek ciągle od nowa i nie nudzi się im, a wręcz podoba, że Czerwony Kapturek idzie do Babci z koszyczkiem i jest za każdym razem zjedzony przez wilka a nie odwrotnie, tak i ja, muszę to przyznać, wolę raczej niezmodernizowane operowe inscenizacje. Warszawski "Rigoletto" ma scenografię w stylu włoskim, z pysznymi dekoracjami i kostiumami. Na dodatek Książę (Rafał Bartmiński) jest przystojny i władczy, Gilda (Aleksandra Kurzak) piękna i niewinna, Magdalena (Anna Bernacka) niebezpiecznie seksowna, Sparafucile mroczny i groźny a Rigoletto - budzi współczucie - czyli wszyscy znajdują się na swoim miejscu w opowieści, którą znamy. I co najważniejsze historia ta opowiedziana nam została pięknymi głosami. Zgodnie stwierdziliśmy w gronie znajomych, że największe wrażenie wywarli na nas Książę i Gilda. Szczególnie pozytywnie zaskoczył mnie Rafał Bartmiński - ależ wspaniale jego głos wypełniał przestrzeń! Śpiewał tak, jakby ta rola nie sprawiała mu żadnego trudu. Może trochę  brakowało mi niuansów, zróżnicowania uczuciowego w "Ella mi fu rapita!"  i  przydałaby się odrobina więcej seksapilu w "La donna e mobile", ale jego Książę był zdecydowanie imponujący. Finezji nie brakowało Aleksandrze Kurzak, która choć, jak dowiedzieliśmy się później,  zmagała się z chorobą córeczki i własną, była wspaniałą Gildą. Może rzeczywiście dało się to trochę słyszeć na początku, że momentami głos nie ma pełni blasku, ale potem rozśpiewała się i olśniła publiczność zwłaszcza w arii "Caro nome". Z widzianych ostatnio na scenie (na żywo) wykonawców roli książęcego błazna bardziej poruszył mnie Leszek Skrla, jednak Mikołaj Zalasiński to także bardzo dobry, solidny Rigoletto.  Lubię Annę Bernacką - szkoda, że rola Magdaleny jest taka krótka. Bardzo także podobał mi się Sparafucile  Piotra Nowackiego.
Carlo Montanaro po mistrzowsku poprowadził orkiestrę i chór TWON wydobywając wszytko co najlepsze z tego zespołu. Jaka to przyjemność posłuchać Verdiego w takim wykonaniu. Brawo dla wszystkich! 
Bohaterowie wieczoru - Książę, Gilada, Rigoletto, Maddalena ++
Źródło zdjęcia: Aleksandra Kurzak FB
Książę Mantui: Rafał Bartmiński
Rigoletto: Mikołaj Zalasiński
Gilda: Aleksandra Kurzak
Maddalena: Anna Bernacka
Sparafucile: Piotr Nowacki 

Dyrygent: Carlo Montanaro
Reżyseria: Gilberto Deflo
Scenografia: Ezio Frigerio
Kostiumy:  Franca Squarciapino