Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Oleś-Blacha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Oleś-Blacha. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 listopada 2015

Król Roger - Opera Krakowska - 17.11.2015



Opera Krakowska jest kameralnym miejscem i taki też charakter ma nowa produkcja „Króla Rogera” Michała Znanieckiego.  Dużą zaletą takiej przestrzeni jest bliski kontakt widowni ze sceną – doskonale widać grę aktorską, która była  świetna.
Dla tych, którym nie udało się dotrzeć na spektakl, a niestety chyba nie będziemy mogli zobaczyć zapisu, najpierw trochę  o tym, co mogliśmy zobaczyć na scenie:


W pierwszym akcie obserwujemy rodzinę przy stole – żonę we współczesnej  sukience, męża  w garniturze czytającego gazetę, ich kilkuletniego synka. Piją herbatę podawaną przez służących i to jedynie może świadczyć o ich wyższym statusie społecznym, lecz insygnia królewskie są tu nieobecne. Roksana (Katarzyna Oleś – Blacha) próbuje nawiązać kontakt z Rogerem (Mariusz Kwiecień), jednak on  zatopiony w lekturze właściwie mało zwraca na nią uwagę. Ma natomiast bliski kontakt z dzieckiem, przytula je, coś mu opowiada.  Początkowo też  ignoruje skargi chóru – vox populi na  Pasterza - wichrzyciela (Pavlo Tolstoy), a nawet gdy ten zjawia się osobiście – w białej koszuli, modnych półbutach i czapce  - też jakby mało go to obchodzi. Ściany pokoju, w którym siedzi rodzina otoczone kamiennymi tablicami, na których świecą  teksty ze Świętych Ksiąg różnych religii. Pasterz, gdy zostaje przyprowadzony przez wrogi dla niego chór wcale nie wydaje się przestraszony ani zdeprymowany. Bada ściany,  pod jego dotknięciem teksty blakną, a w końcu nikną. Nieproszony zasiada przy stole, pije herbatę. Wyraźnie cieszy to Roxanę, która nareszcie ma towarzystwo. Arią „Mój Bóg jest piękny jako ja”  Pasterz opisuje siebie. W końcu udaje mu się przyciągnąć uwagę Rogera, który choć niezadowolony, zaczyna poddawać się jego wpływowi. Przyglądają się sobie intensywnie, zachodzi jakieś  magnetyczne oddziaływanie.  Niespodziewanie Roger całuje Pasterza w usta. Chór woła „Zgroza, zgroza!” -  jest też oburzony tym, że zamiast skazać Pasterza na śmierć, Roger zaprasza go wieczorem na sąd. Przerażona jest również obserwująca  wszystko  Roksana, która odpycha męża, gdy ten chyba sam zdumiony i zaskoczony tym, co zrobił, próbuje ją objąć. 
*
 
 
 Photo: Opera Krakowska
Drugi akt rozgrywa się w gabinecie Rogera. Na środku  stoją obite czerwoną skórą fotele i kanapa. Wokół na postumentach ustawiono popiersia mędrców. Roger niezwykle zdenerwowany czeka na Pasterza. Taka ogarnia go panika, że nie może znaleźć dla siebie miejsca, nawet komicznie chowa się za fotel, zza którego musi go wyciągać Edrisi, żeby jego szef się nie skompromitował. Słyszymy Roksanę śpiewającą „Uśnijcie krwawe sny króla Rogera” i obserwujemy jak jej mąż zmaga się z sobą, targają nim ogromne emocje. Jej samej nie widzimy, natomiast pojawia się jej tańcząca w krwiście czerwonej sukience kopia. Gdy zjawia się Pasterz ze zdumieniem możemy dostrzec, że jest ubrany identycznie jak Roger, a gdy zaczynają rozmawiać gość imituje gesty gospodarza, tak jakby chciał się nim stać,  żeby ten nie mógł go od siebie odróżnić. W końcu obejmuje Rogera, ściąga z palca i wyrzuca jego ślubną obrączkę.  W tle tańczą kobiety podobne do Roksany, staje się ich coraz więcej. Roger próbuje się bronić, nie chce słyszeć, ani widzieć tego, co się dzieje wokół. W końcu zrywa po kolei peruki tańczących kobiet i okazuje się, że to mężczyźni udający kobiety Przestrzeń pogrąża się w chaosie, Pasterz  rozbija posągi mędrców, wzywa wszystkich, aby za nim poszli. Roksana to czyni i razem z tłumem podąża gdzieś w ciemność. Na scenie pozostają Edrisi i  Roger, który mocno przyciska do piersi synka.  Ale i on, mimo tego, ze dziecko bardzo chce go zatrzymać odchodzi ze słowami: „Pielgrzymem stał się król”. Mały chłopiec zostaje sam i chowa się za fotel tak jak wcześniej jego ojciec.
 *

 Photo: Opera Krakowska
W ostatniej, post-apokaliptycznej części wszystko pokrywa sypiący się z góry piach.  Wyłaniają się z niego szczątki mebli, jakieś zwały materii. Na ogrodowych krzesłach siedzą starzy, chorzy Edrisi i Roger (chyba niewidomy). Dołącza do nich Roksana w hippisowskim stroju i jacyś mężczyźni, których trudno z daleka i w panującym półmroku odróżnić od Edrisiego i Rogera. Roger próbuje rozpoznać Pasterza - jego głos skądś do nas dochodzi,  ale on sam się ukrywa. Mocno wzburzony Roger zdziera maski mężczyznom, ale nie ma wśród nich poszukiwanego. Jeden z nich zadaje mu cios. Roger umiera.  Edrisi i Roksana okrywają jego ciało czarną płachtą. Potem scena rozświetla się nagle a zwrócony do nas twarzą Roger śpiewa ekstatyczny hymn.  Widzimy to, czego  Roger doświadcza po śmierci - w tle przesuwają się obrazy prawdopodobnie z jego  życia. Wśród nich  jest  pojawiająca się kilka razy twarz małego, uśmiechniętego chłopca. Słyszymy ostatnie zdanie – klamrę utworu: „Przejrzyste wyrwę serce, Słońcu w ofierze dam”.
Photo: Opera Krakowska
 *
Publiczność wybierająca się na „Króla Rogera” może spodziewać się czasami kontrowersyjnych pomysłów inscenizacyjnych. Ja miałam nadzieję, że może nawet jeśli produkcja będzie dla mnie szokująca, będę mogła cieszyć się muzyką Szymanowskiego w bardzo dobrym wykonaniu. Było lepiej niż się spodziewałam. Koncepcję inscenizacyjną uważam za udaną – logiczną, spójną, skłaniającą do refleksji. Warstwa muzyczna nie zawiodła! Bardzo podobało mi się subtelne prowadzenie orkiestry przez Łukasza Borowicza. Można było rozsmakować się barwą poszczególnych instrumentów.  Przyznam też, że zdarzało się, że zapominałam o muzyce, tak jak czasami dzieje się to podczas projekcji filmu, ponieważ pochłaniało mnie to, co działo się na scenie. Reżyser skupił naszą uwagę na zmaganiach Rogera z Pasterzem, który jest w istocie jego  alter ego – uosabia  część osobowości ulegającą kultowi przyjemności, pozwalającą sobie na łamanie zasad.  Mariusz Kwiecień i Pavlo Tolstoy stworzyli niezwykle ciekawe aktorsko postacie i byli dla siebie równorzędnymi partnerami. Myślę, że ten spektakl można byłoby nazwać „Król Roger – Pasterz”.  Wzrost, sylwetki, ubiór pomagały wrażeniu, że intruz „zawłaszcza” osobowość króla.  Roger to jakby druga skóra Mariusza Kwietnia i wokalnie i aktorsko po prostu nim jest, dlatego trudno nawet analizować poszczególne elementy tej roli. Zapamiętam z Krakowa na pewno wzruszające sceny z synkiem, pokazany znakomicie niepokój i wewnętrzne zmagania z  drugiego aktu i  mocne zakończenie – hymn Rogera.  Pasterz Pavlo Tolstoya był równie pełnokrwisty – pewny siebie, zuchwały wręcz – i tak też tenor śpiewał swoją partię: czystym, mocnym głosem, pewnie.  To niezwykle trudna partia, mało kto z nią sobie radzi.
Michał Znaniecki usunął Roksanę w cień, dlatego Katarzyna Oleś – Blacha nie miała możliwości stworzenia wielowymiarowej roli – była bardziej figurą żony. Barwa głosu, jego nasycenie sprawiły, że dałam się uwieść jej wykonaniu. Podobnie podobał mi się Edrisi  Adama Sobierajskiego – to także ważna partia i przekonująco zagrana i zaśpiewana.
Postać dziecka, o którym libretto nie wspomina, ale którego istnienie było przecież bardzo prawdopodobne dodaje emocji. Chyba nie jako pierwszy Michał Znaniecki wprowadził je do „Króla Rogera” - dla mnie było novum.
Dobre, mocne przedstawienie, daje nowe spojrzenie na utwór Szymanowskiego i Iwaszkiewicza.
Photo: Opera Krakowska
Reżyseria i kostiumy: Michał Znaniecki
Kierownictwo muzyczne: Łukasz Borowicz
Scenografia: Luigi Scoglio
Choreografia: Diana Theocharidis
Przygotowanie chóru: Zygmunt Magiera
Przygotowanie chóru dziecięcego: Marek Kluza
Reżyseria światła: Bogumił Palewicz

Obsada:
Roger | Mariusz Kwiecień,
Roksana | Katarzyna Oleś-Blacha,
Pasterz | Pavlo Tolstoy,
Edrisi | Adam Sobierajski
Arcykapłan | Przemysław Firek,
Diakonisa | Marta Abako,

niedziela, 5 maja 2013

Ariadna na Naxos Opery Krakowskiej – magia i profesjonalizm

ariadna-na-naxos
Przedstawienie pokazane podczas XX Bydgoskiego Festiwalu Operowego - 3.05.2013
Nie widziałam wcześniej tej opery ani w zapisach ani na scenie i cieszę się, że mogłam ją zobaczyć po raz pierwszy właśnie w wykonaniu Opery Krakowskiej. Właściwie mogłabym ograniczyć wypowiedź o tym przedstawieniu do entuzjastycznego „O!”. Poetycki, pełen wyobraźni i czaru, zabawny, subtelny spektakl …
To zasługa niezwykle utalentowanego zespołu -   reżysera Włodzimierza Nurkowskiego (był obecny w Bydgoszczy), scenografa Anny Sekuły, twórcy animacji multimedialnych (niestety nie mogłam doszukać się nazwiska), reżysera światła Dariusza Pawelca, choreografów Katarzyny Aleksander-Kmieć i Jacka Tomasika, dyrygenta Tomasza Tokarczyka a także rzecz jasna tancerzy baletu i bardzo, bardzo dobrych śpiewaków.

Sztuka o sztuce, gra konwencjami – tak stworzyli ten utwór kompozytor Richard Strauss i autor libretta Hugo von Hofmannsthal. W Prologu poznajemy dwa zespoły artystów, którzy na zlecenie Mecenasa mają zaprezentować się na scenie – wykonawców opery o tematyce mitologicznej wraz z jej Kompozytorem – w tej roli piękny mezzosopran Agnieszka Rehlis -  oraz trupę trochę wodewilową, trochę cyrkową na czele z pełną temperamentu Zerbinettą - Katarzyną Oleś-Blachą.  Jak we współczesnych ćwiczeniach korporacyjnych badających elastyczność i kreatywność  zespołu, Mecenas zmienia nagle zasady – obydwie grupy mają wystąpić razem, by mógł się odbyć jeszcze pokaz sztucznych ogni. Biedni artyści  nie mają wyjścia - aby nie stracić kontraktu muszą połączyć swoje siły. Najbardziej zrozpaczony jest Kompozytor, lecz urok Zerbinetty łagodzi jego oburzenie.

My, publiczność widzimy efekt tych połączonych zabiegów  w drugiej części i to jest właśnie to „Och!”. Przed naszymi oczami przesuwają się niezwykle plastyczne sceny, które dzieją się na wyspie Naxos.  Na tym przedstawieniu możemy odpocząć i po prostu cieszyć się tym, co widzą nasze oczy i słyszą uszy. Szczodrze jesteśmy obdarowani obrazami, muzyką. Zakochana w Tezeuszu Ariadna w towarzystwie nimf oczekuje z utęsknieniem swego ukochanego. Stara się ją pocieszyć i rozweselić arlekinadą Zerbinetta i jej towarzysze. Szafirowo -szmaragdowe wyczarowane światłem i animacją multimedialną poruszające się morze, piękny śpiew Ariadny-Magdaleny Barylak i nimf Karoliny Wieczorek , Agnieszki Cząstki, Moniki Korybalskiej przeplatają się z komediowymi scenkami artystów  kuglarzy – cyrkowców  w tęczowych strojach. Dopełnieniem są układy baletowe pojawiające się przede wszystkim w wątku mitologicznym, który jednak mimo wszystko dominuje w tym utworze. Świadczy o tym także zakończenie - w finale na wyspie pojawia się Bachus, szukający Kirke.  Ariadna bierze go za Hermesa posłańca śmierci i przyjmuje z radością i oddaniem.   Bachus – doskonały Tomasz Kuk - zakochuje się w  księżniczce i para łączy się na wieki.

Bez przerysowań, bardzo harmonijnie, elegancko po prostu, udało się połączyć twórcom wszystkie  sceny. Często zdarza się, że po spektaklu w wyobraźni „poprawiam”  reżysera, zmieniam obsadę -  tutaj nie miałabym ochoty niczego ani nikogo zmieniać. Po powrocie do domu przeglądałam i słuchałam fragmentów kilku realizacji tej opery, w tym między innymi z ostatniego festiwalu w Salzburgu. To bardzo subiektywne, ale w roli Ariadny podobała mi się bardziej Magdalena Barylak niż Emily Magee . Co więcej, choć bardzo lubię i podziwiam Jonasa Kaufmanna (ci, co mnie znają, wiedzą że bardzo go cenię), jako Bachusa wolę Tomasza Kuka (!!!). Poważnie.
Dobrze by było aby to przedstawienie zostało nagrane na DVD – jego twórcy zasługują na to  - pierwsza klasa! My - publiczność, myślę, że także. Może znajdzie się jakiś dobry Mecenas ...
897
Photo Jacek Jarczok, www.opera.krakow.pl
IMG_4480
Magdalena Barylak wprowadza na scenę reżysera Włodzimierza Nurkowskiego