Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Un ballo in Maschera. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Un ballo in Maschera. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 marca 2016

Un ballo in maschera - Bayerische Staatsoper 18.03.2016

 
 Photo:Bayerische Staatsoper
Johannes Erath i dyrektor Bayerische Staatsoper mogliby moim zdaniem poinformować publiczność, że wystawili przedstawienie na motywach (!) "Balu maskowego" - muzyka była faktycznie Verdiego, słyszeliśmy słowa libretta Antonio Sommy, natomiast to co widzieliśmy było pomysłem reżysera i miało pewien jedynie związek z fabułą, którą znamy.
Akcja tego utworu rozgrywa się w przestrzeni pokoju głównego bohatera. Kim jest Riccardo nie wiemy (to uważam za mankament zamysłu Eratha) - na pewno to ktoś zamożny, z wysoką pozycją społeczną, obdarzony jakąś nieokreśloną władzą. Wnętrze domu, stroje pokazują, że rzecz dzieje się w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Podczas uwertury obserwujemy jego niespokojny sen, potem budzi się przygnębiony, pojawia się obok łóżka tajemnicza, seksowna kobieca postać (Ulryka), która podaje mu rewolwer. Riccardo wkłada nabój do magazynka, jak w rosyjskiej ruletce przykłada broń do głowy i strzela. To co dzieje się później nie jest do końca  jasne. Możliwe są chyba dwa warianty interpretacji tej historii:
- albo Riccardo nie ginie, zasypia i dalej przesuwają się przed naszymi oczami sceny z jego snu; 
- albo wydaje mu się tylko, że nie ginie i to co widzimy jest projekcją jego umierającego umysłu.  Ten drugi wariant wydaje mi się bardziej prawdopodobny i bardziej logiczny ze względu na finał przedstawienia. 
Erath wykorzystał głównie wątek trójkąta miłosnego Riccarda, Amelii i Renato i jak można się domyślać uczucie do żony przyjaciela to przyczyna tego, że bohater myśli o śmierci. Zresztą motyw śmierci jest obecny stale i każda z postaci tę śmierć dla siebie albo dla innych zamyśla.
W koncepcji Eratha podobało mi się na pewno to to, że obrazy oddawały charakter, zmienność nastroju, groteskowość muzyki, jej puls. Zrobił coś w rodzaju bardzo rozwiniętego wideoklipu do dzieła Verdiego.  Zdaje się, że nawet lepiej byłoby nie znać fabuły, nie rozumieć słów, tylko słuchać i oglądać.
Obsada fantastyczna w rolach głównych i drugoplanowych. Muzykują sobie pięknie w duetach i solo Piotr Beczała (Riccardo) i Anja Harteros (Amelia). Bardzo lirycznie i subtelnie zabrzmiała scena miłosnego wyznania:  "Teco io sto...M'ami, m'ami". Zresztą we wszystkich śpiewanych przez nich fragmentach słychać było, że to mistrzowie, w każdym detalu panujący nad materią muzyczną. Ładny, "przystojny" głos posiada George Petean, który dobrze wypadł w roli może mniej tragicznego a bardziej groteskowego Renato. Sofia Fomina i Okka von der Damerau również błyszczały wokalnie w swoich partiach.
Muzycznie wspaniale (no, może tempa trochę za wolne, co szczególnie dało się odczuć w pierwszej części), pomysł inscenizacyjny interesujący, ale reżyserzy zapominają, albo nie mają świadomości, że postaci oniryczne, śnione, śniące trudniej swoimi historiami poruszają emocje widzów, bo nie wiadomo, czy w ogóle ich dramaty są "prawdziwe" czy to złudy.  Szkoda. Bardziej przeżywam, gdy widzę, że Riccardo umiera na scenie "naprawdę" a nie tylko śni, że umiera, dlatego nie mam pewności, czy ten spektakl, którego bardzo dobrze się słuchało, pozostanie na długo w pamięci i  sercach widzów...
 Photo:Bayerische Staatsoper
Na suficie widzimy przez 3 akty lustrzane odbicie pokoju Riccarda i jego postać śpiącą (umierającą?) na łóżku.  Na scenie obserwujemy co dzieje się w umyśle głównego bohatera .  


 Production:Johannes Erath
 Set:Heike Scheele
Costumes:Gesine Völlm
 Lighting concept:Joachim Klein
Dramaturgy:Malte Krasting
Chorus:Sören Eckhoff

Riccardo:Piotr Beczala
Renato:George Petean
Amelia:Anja Harteros
Ulrica:Okka von der Damerau
Oscar:Sofia Fomina
Silvano:Andrea Borghini
Samuel:Anatoly Sivko
Tom: Scott Conner
Oberster Richter / Highest court judge:Ulrich Reß
Diener Amelias / Amelia’s servant:Joshua Owen Mills

środa, 13 maja 2015

Gość na Sofie: Gabriela Harvey o Balu maskowym w Met



Photo: Met
Czwartek  23 kwietnia, 2015 to był wyjątkowy wieczór w Metropolitan Opera.  "Bal maskowy" zapewnił nam wspaniałe przeżycia dzięki świetnemu aktorstwu, pamiętnym wykonaniom  wokalnym, długim owacjom i doskonałemu prowadzeniu orkiestry. Czy jest ktoś, kto nie pokochał w tym przedstawieniu Piotra Beczały (Gustawa), Sondry Radvanovski (Amelii), Dymitra Hvorostovskiego (Renato), Dolory Zajick (Ulryki Arvidsson), Heidi Stober (Oskara), Chóru i Orkiestry Metropolitan Opera pod batutą Jamesa Levine'a? Po prostu dream team! James Levine jest znany ze wspierania śpiewaków i tutaj komunikacja między, orkiestrą i sceną  nie mogła być bardziej widoczna.
Photo: Met
Oto, co, moim zdaniem, przyczyniło się do sukcesu tego wieczoru. Podobało mi się rozgraniczenie komediowych (często przesadzonych) i tragicznych elementów opery. W przeciwieństwie do wielu inscenizację Paula Steinberaga uważam za udaną - no może za wyjątkiem surowego, kanciastego pokoju Renato. W akcie III  to miejsce konfrontacji z Amelią; tam mąż  grozi, że ją zabije. Kiedy w końcu ulega jej prośbom i pozwala zobaczyć syna, Amelia wychodzi i wtedy musi prześlizgnąć się przez szparę w ścianie. Trochę to dziwne, myślałam.

Bardzo podobała mi się scenografia w końcowej scenie balu maskowego, w którym zostaje zabity Gustavo. Ściany są wyłożone lustrami i odbijają światło wokół sceny a także do wnętrza opery. Miałam wrażenie,  jakbyśmy my widzowie  również zostali zaproszeni na bal. W pierwszym rzędzie siedziała para, która była ubrana tak, jakby rzeczywiście przyszła na bal maskowy. Czy to fantazja fanów czy celowy zabieg reżysera? Kostiumy Brigitte Reiffenstuel sprawiły, że Gustavo Piotra Beczały wyglądał bardzo atrakcyjnie. Świetny prochowiec i garnitur! (Mam nadzieję, że mógł je sobie zachować!)

Podczas  następnego spektaklu  (28 kwietnia) zauważyłem, że Sondra Radvanovsky walczy z zamkiem sukni w Akcie III. Przypomniałam sobie jak się wyślizgiwała  z sukni na premierze. Jej obraz w białej, długiej satynowej kreacji był zniewalający. Tym razem pozostała w połowie ubrana ... Później, po przedstawieniu podczas naszej rozmowy potwierdziła, że popsuł się jej zamek błyskawiczny. Frustrujące, nie ma wątpliwości, ale to nie przeszkodziło jej śpiewać z całym zaangażowaniem.. Tego samego wieczoru, zaledwie kilka minut, zanim kurtyna poszła w górę, wszyscy (w tym obsada), dowiedzieliśmy się, że John Keenan zastąpi maestro Levina na podium. Całe szczęście, że nikt nie poczuł się tym zdeprymowany!

Scenografia przedstawienia jest zdominowana przez duży mural, przedstawiający mitologicznego Ikara spadającego z nieba - być może to zapowiedź losu króla? Myślę, że w  interpretacji tej roli Piotr Beczała nie podąża śladami mitologicznych odniesień. Jego Gustavo jest życzliwym, może nawet nieco naiwnym władcą.
Wiele już napisano o produkcji Davida Aldena z 2012 roku.  Zwykle podkreślano, że w jego odczytaniu dzieła nie ma wielu podobieństw do oryginalnej historii.
Krótko mówiąc, historia jest oparta na rzeczywistym zamachu na króla Szwecji Gustawa III w 1792 roku.  W operze Verdiego król Gustaw zakochuje się w Amelii, żonie jego najbliższego przyjaciela i doradcy, hrabiego Anckarstroma, a ona w nim.  Gustavo jest informowany przez hrabiego, jak również przez swojego pazia Oscar oraz wróżkę Ulrikę, że zawiązano spisek na jego życie. Król nie chce w to uwierzyć. W nieoczekiwany zwrocie akcji hrabia Anckarstrom dowiaduje się o miłości Amelii i Gustavo.  Dołącza do spiskowców i zabija Gustavo na balu maskowym, by natychmiast odkryć, że nie było romansu. Umierając król wybacza wszystko...

Photo: Met

Nawet jeśli ktoś nie zgadza się z interpretacją tej historii, i / lub nie lubi tej produkcji, nie może nie docenić wspaniałego śpiewu i aktorstwa najwyższej próby! Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach przez cały wieczór. Duże wymagania postawiono przed śpiewakami. W wielu momentach śpiewali leżąc! Mam tyle lat, że pamiętam, wrażenie, jakie wywarła  Birgit Nilsson śpiewając tak właśnie "Vissi d'arte" w "Tosce" w starym Met ... dodam jeszcze, że śpiewali z nią wtedy Franco Corelli jako Cavaradossi i  Gabriel Bacquier jako Scarpia ... W czwartek wieczorem podczas premiery polski tenor Piotr Beczała śpiewał z subtelnością, doskonałą modulacją i wzruszającym liryzmem. Od arii  w akcie  I "Di tu, se fedele " do „Ma se m'e forza perderti" w akcie ostatnim był niezwykle poruszającym Gustavo. Ma silny głos, bez  wysiłku przechodzi do najwyższych nut, ponadto nienaganne frazowanie i elegancja, sprawiają, że nie ma sobie równych. Świetnie wciela się w rolę  i wykonuje tę partię. Brawo! Nic dziwnego, że jest królem tenorów Met!

Sopran Heidi Stober z nastroszoną fryzurą, kozią bródką i papierosem w ustach była skrzydlatym paziem króla. Jej jasny, czysty sopran brzmiał pewnie z odpowiedniej ilością brawury, łobuzerskiego rozbawienia  i wiarygodnością. Numer z tańcem i  zaangażowaniem w to króla był prześmieszny!

Wiem, że są krytycy głosu Sondry Radvanovsky, ale, naprawdę, czy można sobie wyobrazić lepszą Amelię? Prawda, jej głos jest ogromny i często pochłania orkiestrę i jej kolegów śpiewaków.
Po otwierającej II akt arii otrzymała wielkie brawa  - ale to miłosny duet z Beczałą, wywołał największy entuzjazm widowni. Chemia między nimi była ewidentna, aktorstwo doskonałe a śpiew zapierający dech w piersiach! Wielu nie może się doczekać Radvanovsky w tudorskiej trylogii Donizettiego w następnym sezonie! Beverly Sills była jedyną, która wcześniej tego dokonała. (Mogę dodać, że Mariusz Kwiecień dołączy do niej jako książę Nottingham w „Roberto Devereux.”).


W akcie III, gdy błaga Renato, by mogła zobaczyć syna po raz ostatni ("Morro, ma prima  grazia") była niewiarygodnie wzruszająca. Jej głos był perfekcyjny, technika nienaganna, głos pełen żalu i bólu.

Szanowany mezzosopran Dolora Zajick (Ježibaba w Rusałce Dvoraka w poprzednim sezonie) śpiewała partię wróżki Ulryki Arvidsson, niskim, ciemnym i złowieszczym głosem. Była mistrzowska w równoważeniu elementów komicznych i dramatycznych - pojawia się w płaszczu, butach z czarną torba, w złowieszczej aurze ostrzega Gustavo o zamachu.

Photo: Met

Dmitri Hvorostovsky, grał Renato - męża Amelii i powiernika króla. Mimo, że uwielbiany przez rosyjskich fanów, moim ulubieńcem nie jest. Zdaję sobie sprawę z mocy jego głosu, jego scenicznej osobowości, jego umiejętności aktorskie, ale dla mnie jest zawsze  przede wszystkim Hvorostovskm, a nie graną postacią. Tę cechę dzieli z Vittorio Grigolo. Gwoli uczciwości stworzył silną, choć pozbawioną niuansów postać. Jego aria z  III akt "Eri tu" wywołała aplauz widowni.

Chór był jak zawsze znakomity a obsada drugoplanowa bardzo trafiona. Nie sądzę, że moglibyśmy marzyć o  lepszym wieczorze ...

Guest on Sofa: Gabriela Harvey on Un ballo in Maschera at the Met



 
Photo: MET

The  “Un ballo in Maschera” on Thursday 23, 2015 at the Metropolitan Opera provided an exceptional night, filled with great acting, vocal thunder, long ovations and unmatchable conducting. Was there anyone who did not love
Piotr Beczała (Gustav), Sondra Radvanovsky (Amelia), Dymitr Hvorostovsky (Renato), Dolora Zajick (Ulryka Arvidsson), Heidi Stober (Oskar), the Choir and the orchestra of the Metropolitan Opera under the baton of James Levine? A dream team! Mr. Levine is known for his support of singers and here the communication among him, the orchestra and those on the stage could not have been more evident.

Here, in my opinion, is what contributed to the success of the evening. I loved the delineation between the comedic (often campy) and tragic elements of the opera. Unlike many, I liked Paul Steinberg’s sets, well maybe not the austere, angular abstraction of Renato’s quarters. In Act III he confronts Amelia there and threatens to kill her. When he finally concedes and allows her to see their son, Amelia leaves. Oddly, she has to slither through a crack in the wall.  A bit awkward I thought.

 Photo:MET
I loved the scenery of the final masked ball scene, in which Gustavo is killed. The walls are lined with mirrors reflecting the light around the stage and extending it into the house. It felt as if we in the audience were also invited to the ball. In fact the first row of the orchestra sported a couple in full masked ball regalia. Was it a fan’s whimsy, or a director’s deliberate ploy? Brigitte Reiffenstuel’s costumes make Mr. Beczala’s Gustavo a dashing figure. I loved the raincoat, and the suit! (I hope he got to keep them!)
At the next performance (April 28th) I noticed Ms. Radvanovsky was struggling with the zipper of her dress in Act III. I remembered her slipping out of the dress on opening night. The image of her in a white satin, full length slip was haunting. It was not to be, this time she remained half dressed… Later in the evening, back stage, I asked her about it and she confirmed the malfunction of the zipper. Frustrating no doubt, but it did not prevent her from singing her heart out, hitting every note and more. At the same performance just minutes before the curtain went up, we all (including the cast), learned that John Keenan would be replacing maestro Levine at the podium. But no one missed a beat!

For much of the opera the set is dominated by a large mural, showing the mythological Icarus falling from the sky, perhaps foreshadowing the fate of the King? I think that Mr. Beczala’s interpretation doesn’t exactly follow the interpretation of the Icarus myth. His is a benevolent, if a bit naïve King.
Much has been written by David Alden 2012 production. Many point out that his interpretation bears little resemblance to the original story.

Briefly, the story is one based on the real-life assassination of King Gustav III of Sweden in 1792. In Verdi's opera, King Gustavo is in love with Amelia, the wife of his closest friend and adviser, Count Anckarstrom, and she with him. Gustavo is told by the Count, his Page, Oscar, and a fortune teller that there is a conspiracy to kill him. He refuses to believe it. In an inevitable twist, Count Anckarstrom learns of the love between Amelia and Gustavo.  He then joins the conspirators and stabs Gustavo at the masked ball only to discover that there was no affair. Dying, the king forgives all…
Even if one disagreed with the interpretation of the story, and/or disliked the sets, you could not ignore the glorious singing and the first rate acting! We were all on pins and needles throughout the evening. Much was required from the singers. At one time or another they all sang lying down! I am old enough to remember the sensation Birgit Nilsson caused singing  "Vissi d'arte" lying down in “Tosca” at the old Met…might I add Franco Corelli was Cavaradossi and Gabriel Bacquier Scarpia… On the Thursday night premiere the Polish tenor Piotr Beczala sang with subtlety, perfect modulation and heart wrenching lyricism. From the Act I aria "Di tu, se fedele" to "Ma se m'e forza perderti" in the final act, his was an enormously likeable Gustavo. His is a strong voice, managing an effortless transition to the high notes, impeccable phrasing and elegance that cannot be matched. He looks the part, he acts the part and sings the part. Bravo! It is no wonder that he is the Met’s reigning tenor!
The soprano Heidi Stober, sporting a spiky hairdo, a goatee and a cigarette (also wings) was the King’s page Oscar. Her bright, clear soprano rang out with confidence with just the right amount of bravado, playfulness and assurance. The dance number engaging the King was a hoot!

 
Photo:MET

I know there are detractors of Sondra Radvanovsky’s voice, but, really, could one imagine a better Amelia? And yes, her voice is huge and often overrides the orchestra and her fellow singers.
In her opening Act II aria the bravos began – but it was the love-duet with Beczala that brought the house down. The chemistry was unmistakable, the acting superb, the singing exquisite, breathtaking! Many can’t wait for Radvanovsky’s Donizetti Tudor trilogy next season! Beverly Sills is the only one to have tackled that. (May I add that Mariusz Kwiecien willi join her as the Duke of Nottingham in Roberto Devereux.)

In Act III when she pleads with Renato to see their son one last time ("Morro, ma prima in grazia,”) she was incredibly moving. Her voice was perfect and her technique exquisite, voice soaring, full of regret and pain.

The respected mezzo-soprano Dolora Zajick (last season’s Ježibaba in Dvorák's Rusalka ) sang the role of the fortune teller Ulryka Arvidsson, her voice low, dark and ominous. She was masterful in balancing the comic element when she arrives in an overcoat, sensible shoes and a black bag, with the ominous aura of her warning to Gustavo about his assassination.

Dmitri Hvorostovsky, was Renato Amelia’s husband and the King’s confidant. Although adored by the Russian fans, he is not a favorite of mine. I recognize the power of his voice, his striking presence, and his acting skills, but for me it is always about Mr. Hvorostovsky and less about the character. A quality he shares with Mr. Grigolo. In all fairness he was a strong, if not terribly nuanced presence. His big Act III aria "Eri tu" ran true and brought the house down.
The choir was as always superb and the supporting cast on target. I don’t think we could have asked for a better evening…