
Z drżeniem serca jechałam na premierę "Don Carlosa" - Verdi pracował nad swoim utworem długie lata, jest chyba aż siedem autoryzowanych wersji. Fabuła skomplikowana, mroczna, wielu reżyserów na niej poległo, więc nie wiedziałam co nas czekać będzie tym razem. Włodzimierzowi Nurkowskiemu się powiodło - gratulacje! Jego inscenizacja ma wartki przebieg i możemy zaangażować się emocjonalnie w perypetie bohaterów. Wprowadził na początku sceny retrospektywne, pokazujące jak rodziło się uczucie bardzo młodych Elżbiety i Carlosa, jak byli wtedy bardzo szczęśliwi. Pod koniec opery te obrazy powracają znowu jako wspomnienie, kiedy zakochani rozstają się ostatecznie. Zastanawiałam się skąd inscenizatorzy zaczerpnęli plastyczne inspiracje do tych scen a także zabaw ogrodowych na dworze hiszpańskim - dużo odcieni zieloności, urocze stroje dworskie dam. W tym miejscu pochwalić trzeba scenografię Anny Sekuły. Niebo z fragmentami drzew i przesuwające się chmury nad głowami (projekcje Pawła Weremiuka) cudne!

Ze względów dramaturgicznych podobała mi się stała obecność tytułowego bohatera na scenie. Moglibyśmy w zawiłych wątkach politycznych zapomnieć o nim i sztuka miałaby położone inaczej akcenty i inną interpretację. Dlaczego Verdi nazwał swoje dzieło "Don Carlos"? Przecież równie dobrze mogłoby się nazywać "Filip" lub "Elżbieta". Nurkowski postarał się popatrzeć na wydarzenia z perspektywy Carlosa, który jest człowiekiem zepchniętym na margines, jakby "przemielonym przez koło historii", prawie nikomu niepotrzebnym. Ma świadomość wydarzeń, ich przyczyn, ale brak mu możliwości działania, wszystkie ich próby kończą się fiaskiem. Przypomina Wertera - podobnie jak on nie jest w stanie funkcjonować dalej w społeczeństwie po utracie ukochanej, nie ma nawet do tego sił fizycznych - dzisiaj pewnie diagnozą lekarską byłaby silna depresja. Żyje, ale jakby już umarł. Kompozytor i reżyser ujęli się za nim, wrażliwcem, przegranym życiowo "luzerem".
Nurkowski położył przede wszystkim nacisk na aspekt psychologiczny utworu. Postaci są miotane namiętnosciami, ich relacje iskrzą, co zobaczyliśmy dzięki wykonawcom - znowu mieliśmy świetną obsadę. Tytułowa rola jest trudna do zagrania i niektórzy tenorzy świadomie chyba jej unikają, może dlatego, że nie ma żadnej solowej arii. Tadeuszowi Szlenkierowi udało się sprawić, że przejęłam się losami następcy tronu Hiszpanii. Czysty, liryczny tenorowy głos podkreślał niewinność Carlosa, jego dobre intencje, które przecież nie muszą być oczywiste. Można w tej roli popaść w płaczliwy sentymentalizm, albo próbować uczynić bohatera szalonym. Don Carlos w tej interpretacji to młody mężczyzna, któremu sypią się na głowę nieszczęścia, jest zdruzgotany, ale nie budzi litości. Rola wokalnie tworzona w duetach - stylowo i z wysoką temperaturą emocjonalną wczoraj wykonana. Ta postać nie schodzi ze sceny - wyobrażacie sobie pokazywać różne odcienie smutku i cierpienia trzy godziny?!! Zadanie aktorskie dla śpiewaka - myślę horror!

Foto Mak
W roli Elżbiety de Valois dobrze było słychać walory głosu Jolanty Wagner, pięknego szczególnie w dolnym i średnim rejestrze. Dała tej postaci mądrość, siłę i dumę. Darinę Gapicz słyszałam do tej pory w operetkach* - przyznam, że nie byłam zachwycona, bo głos brzmiał ostro, w górach było sporo wibrato. A tu proszę - świetna i aktorsko i wokalnie księżniczka Eboli - Darina Gapicz ma potencjał. Stanisław Kuflyuk jako markiz Posa skradł chyba serca większości publiczności. Ukraiński baryton wie jak się poruszać na scenie i potrafi umierać (to skarb!). Bardzo dobry technicznie - głosy Posy i Carlosa bardzo dobrze ze sobą współbrzmiały.
Wojtek Śmiłek stworzył ciekawą, wielowymiarową postać Filipa. Król, co prawda ma włosy przyprószone siwizną, ale to mężczyzna przystojny, w pełni sił, który kocha władzę, jednak pragnie także miłości Elżbiety. Można mu współczuć. Podobnie Inkwizytor - Bartłomiej Tomaka- jest groźny, ale to nie wcielone zło. Obaj panowie obdarzeni basami dużej urody. Zabłysnął też w roli Mnicha bas trzeci - Janusz Żak.
Choć dominowały wątki psychologiczne, jednak metafizyczne, czyli ścieranie się dobra ze złem też było interesującą ukazane przede wszystkim za pomocą zabiegów inscenizatorskich. Projekcje multimedialne przedstawiały niepokojące obrazy Hieronima Boscha, których fragmenty materializowały się na scenie. Bohaterów męczyły pokusy - stwory wypełzłe z mroku. Wiele scen zapada w pamięć - np. pojawienie się Filipa w złotym stroju na tle przypominającym promienie z monstrancji, finał sceny auto da fé, kiedy wszytko, łącznie z kurtyną staje w płomieniach.
Jak to dobrze, że reżyser nie włączył się w dyskusję o aktualnej sytuacji politycznej w kraju i całe szczęście, że nie wiem co myśli np. o konflikcie wokół TK!
Z całym szacunkiem dla problemów środowiska LGBT nie w każdym przedstawieniu trzeba do nich nawiązywać, więc brak tych wątków absolutnie mi nie doskwierał!
Warto być na tym spektaklu, jeśli tylko nadarzy się do tego jakaś okazja, choćby ze względu na wspaniałą muzykę Verdiego, która zabrzmiała pięknie w wykonaniu orkiestry pod dyrekcją Piotra Wajraka.
Mnie nadarzyła się taka sposobność jeszcze raz dziś, z czego z radością skorzystałam - to jednak być może osobna opowieść, bo druga premiera różniła się obsadą ...
PS. A tak śpiewają szwrccharaktery D.Szwarcman:) Nie ma nagrania z soboty, ale znalazłam "Rycerskość wieśniaczą" z tego roku:
24.4.2016
O całości: +++++
5 głosów za, nie ma przeciw, nikt się nie wstrzymał.
(Było nas słychać przy ukłonach :)
PS. A tak śpiewają szwrccharaktery D.Szwarcman:) Nie ma nagrania z soboty, ale znalazłam "Rycerskość wieśniaczą" z tego roku:
24.4.2016
Parę słów o przedstawieniu niedzielnym, oglądanym w gronie osób, które
pierwszy raz widziały "Don Carlosa" na scenie i w ogóle nie znały
wcześniej tego utworu. Ich opinie, wypowiadane w przerwie i po
zakończeniu są, jak sądzę, szczególnie ciekawe:
- piękna muzyka,
- nie można zanucić żadnego fragmentu, a chciałoby się móc to zrobić,
- jednak dobrze, że jadąc do Bydgoszczy trochę sobie poopowiadaliśmy fabułę, bo historia nie jest prosta,
- numer jeden wśród solistów: księżniczka Eboli (Ewelina Rakoca), numer
dwa: Elżbieta (Karina Skrzeszewska), numer trzy: markiz Posa (Sławomir
Kowalewski),
- Don Carlos (Łukasz Załęski) oględnie rzecz ujmując, hmmm..., blado wypada wśród wykonawców,
- seledynowe kolory w scenie ogrodowej fantastyczne, tak jak suknie i kapelusze pań (żeby takie móc nosić! ;-),
- projekcje obrazów Hieronima Boscha super, podobnie jak stwory, które z tych obrazów się rodzą,
- zakończenie pierwszej części spektaklu robi ogromne wrażenie,
- chóry: WOW!
- dama dworu/głos z nieba Aleksandra Olczyk - anielska.
- chóry: WOW!
- dama dworu/głos z nieba Aleksandra Olczyk - anielska.
O całości: +++++
5 głosów za, nie ma przeciw, nikt się nie wstrzymał.
(Było nas słychać przy ukłonach :)
Drogie koleżanki, jeśli czegoś nie zapamiętałam, dopowiedzcie.


Foto Mak

Foto Mak

Foto Mak

Foto Mak

Foto Mak
* W pierwszej wersji napisałam, że Darinę Gapicz słyszałam jako Adinę - no nie, niemożliwe, przepraszam, jakieś zaćmienie pamięci. To było w operetkach, a także jako Zofię i Jezibabę.Obsada sobotnia:
Filip II Wojtek Śmiłek
Don Carlos Tadeusz Szlenkier
Rodrigo,markiz Posa Stanisław Kuflyuk
Wielki Inkwizytor Bartłomiej Tomaka
Mnich Janusz Żak
Elżbieta de Valois Jolanta Wagner
Księżna Eboli Darina Gapicz
Dama dworu/głos z nieba Marta Ustyniak
Hrabia Lerma/Herold Szymon Rona
Paź Paweł Nowicki
dyryguje Piotr Wajrak
Reżyseria – Włodzimierz Nurkowski
Kierownictwo muzyczne – Piotr Wajrak
Scenografia – Anna Sekuła
Choreografia – Iwona Runowska
Reżyseria świateł - Maciej Igielski
Projekcje multimedialne - Paweł Weremiuk
Przygotowanie chóru - Henryk Wierzchoń
Asystent reżysera - Ryszard Smęda
Asystent choreografa - Anna Bebenow
Asystent dyrygenta - Maciej Wierzchoń
Szkoda, że Bydgoszcz trochę daleko. Jestem wielkim fanem Wojciecha Śmiłka. Ale pewnie w późniejszych przedstawieniach ktoś go zastąpi. Pan Wojtek wszak na światowych senach...
OdpowiedzUsuńNastępne przedstawienia "Don Carlosa" są w czerwcu. Zdarzają się promocje na loty do Bydgoszczy (z tzw. destynacji krajowych i zagranicznych) ;) .
UsuńA p. Wojtek to cymes! Dawać go tu nam częściej!!!
Ależ Carlos ma solową arię - "Fontainebleau ... Io la vidi". Lubię Twoje relacje z Bydgoszczy i też żałuję, że daleko. Żeby to człowiek miał dar teleportacji ...
OdpowiedzUsuńPrawda, jest "Fontainebleau ... Io la vidi" - piękna, emocjonalna ... (ale przecież nie tak "hitowa" jak inne tenorowe arie Verdiego, jak np. "Parmi veder le lagrime", "De miei bollenti spiriti" itp.)
UsuńA propos "bydgoskich" tekstów dziękuję bardzo, miło słyszeć. Teleportacja byłaby niezła, na pewno ja z kolei częściej zaglądałabym do Warszawy i do Krakowa:)
A nie wiesz przypadkiem co się stało z planami wydania na DVD "Rusałki" bydgoskiej (anonsowano je jeszcze na opera.info.pl)? Chętnie bym taką rejestrację obejrzała (kupiła płytę), bo sporo dobrego słyszałam.
OdpowiedzUsuńNigdzie nie widać faktycznie. Następnym razem, kiedy będę w ON zapytam i dam znać.
Usuń52 year old Data Coordiator Isabella Cater, hailing from Woodstock enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Parkour. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a Z8. moja strona
OdpowiedzUsuń