Photo: Teatr Wielki Poznań
LEGENDA BAŁTYKU Feliksa Nowowiejskiego, czyli weekendu
z Szymonem Komasą część pierwsza.
Miałyśmy pojechać z Ewą do Poznania na Legendę Bałtyku, niestety obowiązki zawodowe nie pozwoliły jej na zrealizowanie tego zamiaru. Ewa
zaprosiła mnie na na swoją "Sofę", żebym podzieliła się wrażeniami.
Legenda Bałtyku Feliksa
Nowowiejskiego wystawiona przez Teatr Wielki w Poznaniu to raczej widowisko
operowo-baletowe niż tylko opera. Premiera tej produkcji w reżyserii i
choreografii Roberta Bondary miała miejsce 8 grudnia 2017 r. Za pulpitem dyrygenckim stanął Tadeusz
Kozłowski.
Legenda Bałtyku nie jest
często wystawiana na scenach teatrów operowych. Jej światowa premiera miała
miejsce 28 listopada 1924 roku w tym samym Teatrze Wielkim w Poznaniu, a
wczorajsze wystawienie zwieńczyło obchody Roku Nowowiejskiego zapoczątkowane w
styczniu w 140 rocznicę urodzin kompozytora.
Przyznam, że nie znałam
do tej pory twórczości operowej Feliksa
Nowowiejskiego i kojarzyłam go bardziej z pieśniami, muzyką oratoryjną i
organową no i oczywiście „co każde dziecko wie” z Rotą do słów Marii Konopnickiej.
Legenda Bałtyku jest w
swojej warstwie fabularnej opowieścią o miłości nieskażonej, niewyrachowanej, pięknej,
młodzieńczej czyli ma charakter uniwersalny.
Główni bohaterowie to para, a właściwie dwie pary zakochanych w sobie
ludzi: Doman i Bogna (w tych rolach Pavlo Tolstoy i Wioletta Chodowicz) oraz Tomir i Swatawa (Szymon Komasa i
Magdalena Wilczyńska-Goś). Jest jeszcze
czarny charakter Lubor (Robert Gierlach), zakochany w Bognie handlarz bursztynu
popierany przez ojca Bogny Mestwina (bo kto by nie chciał mieć bogatego zięcia). Mestwin (Aleksander Teliga) stawia Domanowi
warunek: oddam ci Bognę ale przynieś mi koronę, którą bogini Jurata cisnęła w
toń Bałtyku odtrącając Peruna – władcę mórz.
Akcja rozgrywa się w
przeddzień Nocy Kupały w rybackiej wiosce położonej tuż nad brzegiem
morza. Robert Bondara przeniósł ją z
czasów przedhistorycznych do wczesnego średniowiecza, kiedy to rozpoczyna się
proces wypierania kultury pogańskiej przez kulturę chrześcijańską, co wiązało się
z chrystianizacją tych terenów. Fakty te
choć nie mają istotnego znaczenia dla przebiegu przedstawionej w legendzie
historii, zostały przez Bondarę
wyeksponowane w scenie wypędzenia mnicha, który na plaży usiłuje uczyć dzieci z
wioski oraz w zakończeniu przedstawienia gdy w dostojnym korowodzie składającym
się z biskupa i mnichów zostaje wyniesiona korona zdobyta przez Domana. To symboliczne wykradzenie korony jest jakby
oderwaniem ludów pogańskich od ich
korzeni. Nowowiejski widział to chyba trochę inaczej gdyż w partyturze
trzeciego aktu przedstawiającego radosne świętowanie Sobótki, pobrzmiewają
motywy polskich tańców ludowych, które mają swe korzenie właśnie w takich
obrzędach słowiańskich przejętych potem prze kulturę chrześcijańską i zasymilowały się z nią, a nie zostały wykradzione.
Legenda Bałtyku jako
przedstawienie operowo- baletowe wykorzystuje sceny baletowe do ukazania
warstwy emocjonalnej głównych bohaterów czyniąc całość ciekawszą i bardziej
wyrazistą, pozwalającą na wytłumaczenie przebiegu akcji tam gdzie sam wokal nie
wystarcza i czyni odbiór dzieła znacznie uboższym. Doman i Bogna mają
odpowiedniki swoich dusz i myśli w osobach dwojga tancerzy, którzy przezentują
ten rodzaj ekspresji czasami równolegle na scenie wraz ze śpiewakami, czasami
zaś oddzielnie. Choreografia tego tańca jest
moim zdaniem bardzo wyrazista i spójna z pozostalymi elementami – muzyką
scenografią i opowiadaną historią. Cały drugi akt jest aktem baletowym
przedstawiającym podroż Domana do krainy Juraty. Ciekawym zabiegiem jest także
wykorzystanie scen filmowych ukazujących Domana pływającego w odmętach
morskich. Tłem tych scen jest piękna muzyka
uwertury.
Legenda Bałtyku została wystawiona z wielką dbałością o profesjonalizm
wykonawczy zarówno wokalny oparty na pięknych głosach solistów oraz
chwytających za serce partiach chóralnych, jak i orkiestrowy, a także baletowy. Całości
dopełniała scenografia oraz kostiumy w
tzw. „duchu epoki”– sznurowane koszule i sukienki z naturalnych materiałów.
Wokalnie i aktorsko na pierwszy plan zdecydowanie wybijał się Szymon
Komasa, ktorego głęboki i już dojrzały baryton jest dla mnie ciągłym
zaskoczeniem. Komasę rozpierala
młodzieńcza energia, wszędzie było go pełno. Jako przyjaciel Domana chciąl go
odwieść od zrealizowania zamiaru niebezpiecznej wyprawy. Szymon Komasa wraz z
Magdaleną Wilczyńską-Goś stworzyli wiarygodną aktorsko parę zakochanych w sobie
młodych ludzi. Bardzo podobało mi się wykonanieprzez nich duetu miłosnego w trzecim akcie. „Będzie para
z nas dorodna będziem zawsze kochać się” kończy zakochany Tomir. Niestety tzw.
chemii zabrakło mi trochę u pary
pierwszoplanowej, chociaż wokalnie byli bez zarzutu, a Pavlo Tolstoy z
powodzeniem zmierzył się z najbardziej znanym fragmentem opery arią Domana „Czy
ty mnie kochasz o dziewczyno”. Trudną rolę do zaśpiewania i zagrania miała Wioletta
Chodowicz ale wyszla z tego zwycięsko zarówno
w duetach, jak i partiach solowych.
Bardzo wiarygodnie zagrała w dramatycznej scenie próby jej zniewolenia
przez Lubora.
Wieczór w Teatrze Wielkim w Poznaniu przedłużyłam sobie oglądając w
niedzielę na platformie operowej retransmisję Legendy Bałtyku. Było to jednak
zupełnie inne doświadczenie zobaczyć niektóre sceny w zbliżeniach. Zawsze
jednak wybiorę..... trzeci balkon.
POTĘPIENIE FAUSTA Hectora Berlioza, czyli weekendu
z Szymonem Komasą część druga.
Faust i Mefistofeles
Photo: Opera Nowa
Do Opery Nova mamy blisko
i bywam tutaj dosyć często, jak na moje możliwości związane z domowymi
obowiązkami. Tym razem po krótkim pobycie u córki w Poznaniu udałam się z walizką
na kółkach pociągiem do Bydgoszczy aby tam razem z Ewą i Oliwią zobaczyć
Potępienie Fausta. Ewa widziała już to
przedstawienie dwa lata temu. Nie będę więc opisywać moich wrażeń, bo Ewa już
to zrobiła na tym blogu. Napiszę tylko tyle, że na naszych oczach rośnie wielki
śpiewak na miarę Mariusza Kwietnia. Przy tym jest to wspaniały człowiek, który
szanuje swoich fanów i dzieli się z nimi chętnie swoimi przemyśleniami.
Oglądajcie Go i słuchajcie na żywo póki możecie, bo pewnie niedługo porwie go wielki operowy świat.
Ula
Nie czytam recenzji, bo nie dotarłem na spektakl, mimo że miałem bilet. Praca! Bardzo chcę to zobaczyć. I wtedy przeczytam Wasze wrażenia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa razie ja też tylko na YT oglądałam. Przyjemne :)
Usuń