poniedziałek, 11 kwietnia 2016

"Cyganeria" - 10.4.2016 Opera Nova

 Photo: Opera Nova
Tadeusz Szlenkier (Rodolfo), Magdalena Polkowska (Mimi), Łukasz Goliński (Marcello)

Nagle przyszła mi wczoraj  do głowy myśl, żeby jeszcze raz posłuchać "La Boheme" w Bydgoszczy. Dobry to był pomysł.
Wizualnie przedstawienie Macieja Prusa jest bardzo proste, minimalistyczne wręcz, tylko sceny w Cafe Momus są bardziej kolorowe  i nawet przemaszerowuje przez widownię wojskowa (toruńska! :) orkiestra w przepysznych mundurach. Mimi i Rodolfo, Marcello, Schaunard, Colline w swoich szarych strojach nie przypominają rajskich ptaków bohemy, a bardziej są jak dziarskie i zawadiackie wróble żyjące w zakamarkach metropolii.  Musetta jedynie zadaje szyku w pomarańczowej kreacji. Mieszkanie podobne jest do loftu - jasne w środku, z białym kaflowym piecem nie sprawia wrażenia ubogiego, musimy uwierzyć, że jego lokatorzy mierzą się z chłodem, nie mają na czynsz i jedzenie. Estetyczne wnętrze, ale bez artystycznego szaleństwa.   
Muzyka Pucciniego sama w sobie jest "aktorem" - zapowiada i ilustruje wydarzenia, każdy z bohaterów ma swój motyw (coś w rodzaju muzycznego kostiumu, który jest mu przypisany) - pięknie i energetycznie zabrzmiała  pod dyrekcją Andrzeja Knapa.
Victoria Vatutina nakreśliła pastelową, kruchą,  poetyczną  Mimi - gdybym miała się trzymać ornitologicznych porównań najbliższe byłoby do delikatnego słowika. Inteligentna, pełna niuansów interpreatacja tej partii bardzo mi się podobało. (Pewien niepokój budziło to, że śpiewaczce momentami  jakby brakowało mocy, wtedy też pojawiało się - nie wiem czy naturalne - dla mnie na pewno zbyt intensywne wibrato. Nie burzyło to oczywiście jej wizerunku chorej dziewczyny). Z wielką przyjemnością słuchało mi się Rodolfa - Tadeusza Szlenkiera. Tenorowe evergreeny - "Che gelida manina", "O, soave fanciulla", "Mimi e tanto malata" - jak ja je lubię! - wykonane na bardzo dobrym, europejskim poziomie i nie muszę jechać pół świata - jak tu nie być szczęśliwym:). To samo zresztą można powiedzieć o reszcie przyjaciół z poddasza. Fantastyczni byli Łukasz Goliński jako Marcello i Bartłomiej Tomaka - Colline. Naprawdę pierwsza klasa. Trochę w ich cieniu tym razem pozostawał Wojciech Dyngosz - Schaunard. Jestem też, co już chyba pisałam, fanką Krystyny Nowak. Myślę, że ta  młoda artystka ma ogromny potencjał. Aktorsko i wokalnie świetna z niej Musetta. Miałabym wielką ochotę posłuchać jej jako Mimi i mam nadzieję, że wkrótce tak się stanie.

Na koniec jeszcze refleksja dotycząca samej inscenizacji - już kilka lat jest wystawiana a mam wrażenie, że przy kolejnych wznowieniach wciąż poszukuje się dobrego rozwiązania ostatnich scen, zwłaszcza finału. Gdzieś ucieka skumulowana energia, brakuje wstrząsu, głębokiego wzruszenia, które jest przecież wpisane w muzykę przez kompozytora.  Mimi umiera na różowej kozetce (skąd taki luksusowy mebel w biednym pokoju? - od razu reżyser "bierze w nawias" tę śmierć), Rodolfo nie pokazuje łez, odwraca się do okna. Rozumiem - boimy się kiczu, unikamy sentymentalizmu, ale Puccini chciał, żeby widownia płakała na koniec. Trudno,  trzeba się temu poddać i popracować jeszcze nad tym, aby tak się stało, bo dopiero wtedy my, czyli zwykła publiczność (składająca się przecież na niedzielnym przedstawieniu nie z warszawskich krytyków,  a z nauczycieli, urzędników, lekarzy z województwa kujawsko - pomorskiego) pokochamy tę "Cyganerię"...

Photo: Opera Nova
Wojciech Dyngosz, Magdalena Polkowska, Tadeusz Szlenkier, Łukasz Goliński








Reżyseria i inscenizacja: Maciej Prus
Scenografia: Paweł Wodziński
Kostiumy: Jagna Janicka

Mimi   Victoria Vatutina
Musetta   Krystyna Nowak
Rudolf   Tadeusz Szlenkier
Marcello   Łukasz Goliński
Schaunard   Wojciech Dyngosz
Colline   Bartłomiej Tomaka
Parpignol   Paweł Krasulak
Benoit   Andrzej Nowakowski
Alcindoro   Jacek Greszta
dyrygent Andrzej Knap

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz