poniedziałek, 18 maja 2015

Natus est rex! - Król Roger w Royal Opera House - 16.05.2015

 Photo: ROH

Myślę o "Królu Rogerze" od soboty. Ciekawe, logiczne i inspirujące odczytanie utworu Karola Szymanowskiego zaproponowali Kasper Holten i Steffen Aarfing. Do tej pory wolałam raczej go słuchać  niż oglądać, tym razem jednak wizja sceniczna jest niezwykle interesująca i spójna. Cieszę się, że mogliśmy zobaczyć przekaz z Royal Opera House na The Opera Platform - nagranie nadal jest dostępne na tej stronie i mam nadzieję, że pozostanie tam długo. Wartością dodaną są też doskonałe wywiady z realizatorami i wykonawcami przedstawienia.


Podobnie jak "Potępienie Fausta", które oglądałam miesiąc temu, również  "Król Roger" dzieje się właściwie "wewnątrz" głównego bohatera. Dominującym elementem scenografii jest ogromna głowa w pierwszym akcie zwrócona do nas przodem, w drugim pokazująca nam, co się w niej kryje. Składa się z trzech poziomów - obrazują one trzy warstwy psychiki Rogera w ujęciu freudowskim. Drugi i trzeci poziom (ego i superego) są do siebie podobne i przypominają bibliotekę z książkami ułożonymi w lekkim nieładzie oraz przyrządami astronomicznymi. W tej przestrzeni Roger rozmawia z Roxaną. Na najniższym poziomie (id) kłębią się nieme, nagie, ubrudzone, męskie postacie - symbolizują jego pragnienia. Roger boi się zejść do tej "piwnicy" swojej osobowości, ale jednak ostatecznie tam trafia i to jest właśnie miejsce, gdzie spotyka się z Pasterzem. Nagie postacie i Pasterz wdzierają się na wyższe piętra i opanowują je wyrzucając stamtąd Rogera - król staje się pątnikiem.
Pytanie o to kim jest Pasterz jest oczywiście zawsze kluczowe dla interpretacji utworu Szymanowskiego - możliwości jest wiele. Kasper Holten widzi w nim uosobienie zerwania z regułami, oddania się instynktom, co jest pociągające dla człowieka i ludzkości w ogóle, ale, jak pokazuje reżyser, w efekcie niebezpieczne i niszczące. To fałszywy prorok, manipulujący uczuciami, który przeradza się w dyktatora. Holten przeniósł akcję w lata dwudzieste, trzydzieste dwudziestego wieku i wpisał w kontekst rodzących się wtedy ideologii totalitarnych, na których czele stali "charyzmatyczni", cieszący się na poły religijnym kultem przywódcy, odrzucający chrześcijaństwo. W trzecim akcie widzimy zgliszcza głowy, do nich wrzucane są książki - obraz przypominający to, co robili w latach trzydziestych faszyści. Pesymistyczne zakończenie. Na pustej scenie zostaje osamotniony król Roger, który śpiewa hymn do Słońca. Podobnie jak w "Potępieniu Fausta" nie zostajemy pozostawieni bez nadziei.

Nie wiem, czy Karol Szymanowski zgodziłby się z tą wizją, ale moim zdaniem wyłania się ona z muzyki i libretta pełnego  zmagań,  rozterek i niejednoznaczności.

 Photo: ROH
Photo: ROH
Moje nieprofesjonalne ucho mówi mi, że muzycznie i wokalnie nie było to idealne wykonanie "Króla Rogera", ale ze względu na świetną koncepcję tej produkcji i ogromne zaangażowanie całego zespołu mamy realizację, która moim zdaniem  przejdzie do historii.
 Photo: ROH
Mariusz Kwiecień stworzył wspaniałą kreację. Grał człowieka nieszczęśliwego, bo przytłoczonego rolami, które zdają się go przerastać - władcy i męża. Walczy z tym, co czai się, gdzieś w głębi jego osobowości, czego nie do końca rozumie i boi się. Bardzo intensywna była jego obecność na scenie. Śpiewał pięknie, głos miał siłę, głębię. W finale może dało się odczuć pewne zmęczenie, ale całe serce włożył w to przedstawienie - suma summarum genialnie!
 
Photo: ROH
Pasterz to druga kluczowa rola i jak ta postać nieziemsko trudna - Samir Pirgu pięknie zaśpiewał "Mój Bóg jest piękny jako ja" i był przekonujący jako tajemniczy guru - uwodziciel, który na koniec ukazuje swoje prawdziwe intencje. Trochę za dużo dla mnie było momentami forte w jego wykonaniu, jednak nie było to sprzeczne z ogólną wymową tej roli (w tych chwilach mogliśmy przeczuwać, co kryje się za słodką "fasadą" tajemniczego wędrowca).
Photo: ROH

Szymanowski napisał dla królowej Roxany absolutnie powalającą z nóg muzykę. To sama poezja. Georgia Jarman pokazała bardzo wyrazistą i wiarygodną postać sceniczną - kobiety, która usilnie stara się znaleźć lekarstwo na rozpadający się związek - tak traktuje Pasterza. Krystaliczny, mocny głos (tak brzmi w nagraniu), doskonałe frazowanie.

Brawa także dla pozostałych wykonawców, którzy nie tylko musieli się zmierzyć z niełatwą materią muzyczną, ale także opanować tekst w naszym pięknym, aczkolwiek nieprostym fonetycznie języku.

Dobrze, że mamy takich entuzjastycznych promotorów muzyki Szymanowskiego w osobach Antonio Pappano i Kaspra Holtena!


 Photo: ROH
Obsada: 
Alan Ewing
Agnes Zwierko
Mariusz Kwiecien
Saimir Pirgu
Georgia Jarman
Kim Begley
Orchestra of the Royal Opera House
Choir: Royal Opera Chorus
Kostiumy: Steffen Aarfing
Choreografia: Cathy Marston
Dramatisation: John Lloyd Davies
Dyrekcja muzyczna: Antonio Pappano
Director: Kasper Holten
Libretto: Jaroslaw Iwaszkiewicz
Światła: Jon Clark
Scenografia: Steffen Aarfing

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzialam (slyszalam) wersje koncertowa ,,Krola Rogera" w Bostonie. Chociaz bylam pod wrazeniem M.K., nie moge tego porownac z tym co przezylam (tak!) w niedziele. Musze teraz zobaczy na ,,zywo," wiec listopad w Krakowie! GH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, musimy upolować bilety! :)

      Usuń
    2. poprawka: Musze teraz zobaczyc na ,,zywo," wiec listopad w Krakowie! GH

      Usuń
  4. Oglądałam własnie ten spektakl z widowni ROH. Do dziś nie ochłonęłam. Muzycznie to było absolutnie fenomenalne wykonanie (tu się z autorką nie zgadzam), no, może Pirgu okazał się tylko bardzo dobry ... Wielkie przeżycie. Obawiam się, że w Krakowie to już nie będzie to samo, bo z całym szacunkiem miejscowa orkiestra to jednak nie to samo.Ale też będę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę, też mi się marzyło, aby tam być! Zgadzam się - fenomenalne przedstawienie.

    Nie chciałam się specjalnie czepiać, ale Edrisiego (Kima Begleya) słuchało mi się momentami trudno... dlatego napisałam, że nieidealne... I jeszcze przydałoby mi się trochę więcej "aksamitu" w głosie Samira Pirgu.

    OdpowiedzUsuń