Photo: Met
Czwartek 23 kwietnia, 2015 to był wyjątkowy wieczór w
Metropolitan Opera. "Bal
maskowy" zapewnił nam wspaniałe przeżycia dzięki świetnemu aktorstwu, pamiętnym wykonaniom wokalnym, długim owacjom i doskonałemu prowadzeniu
orkiestry. Czy jest ktoś, kto nie pokochał w tym przedstawieniu Piotra Beczały
(Gustawa), Sondry Radvanovski (Amelii), Dymitra Hvorostovskiego (Renato),
Dolory Zajick (Ulryki Arvidsson), Heidi Stober (Oskara), Chóru i Orkiestry
Metropolitan Opera pod batutą Jamesa Levine'a? Po prostu dream team! James
Levine jest znany ze wspierania śpiewaków i tutaj komunikacja między, orkiestrą
i sceną nie mogła być bardziej widoczna.
Photo: Met
Oto, co, moim zdaniem, przyczyniło się do sukcesu tego wieczoru. Podobało mi
się rozgraniczenie komediowych (często przesadzonych) i tragicznych elementów
opery. W przeciwieństwie do wielu inscenizację Paula Steinberaga uważam za
udaną - no może za wyjątkiem surowego, kanciastego pokoju Renato. W akcie III to miejsce konfrontacji z Amelią; tam mąż grozi, że ją zabije. Kiedy w końcu ulega jej
prośbom i pozwala zobaczyć syna, Amelia wychodzi i wtedy musi prześlizgnąć się
przez szparę w ścianie. Trochę to dziwne, myślałam.
Bardzo podobała mi się scenografia w końcowej scenie balu maskowego, w którym zostaje zabity Gustavo. Ściany są wyłożone lustrami i odbijają światło wokół sceny a także do wnętrza opery. Miałam wrażenie, jakbyśmy my widzowie również zostali zaproszeni na bal. W pierwszym rzędzie siedziała para, która była ubrana tak, jakby rzeczywiście przyszła na bal maskowy. Czy to fantazja fanów czy celowy zabieg reżysera? Kostiumy Brigitte Reiffenstuel sprawiły, że Gustavo Piotra Beczały wyglądał bardzo atrakcyjnie. Świetny prochowiec i garnitur! (Mam nadzieję, że mógł je sobie zachować!)
Podczas następnego spektaklu (28 kwietnia) zauważyłem, że Sondra Radvanovsky walczy z zamkiem sukni w Akcie III. Przypomniałam sobie jak się wyślizgiwała z sukni na premierze. Jej obraz w białej, długiej satynowej kreacji był zniewalający. Tym razem pozostała w połowie ubrana ... Później, po przedstawieniu podczas naszej rozmowy potwierdziła, że popsuł się jej zamek błyskawiczny. Frustrujące, nie ma wątpliwości, ale to nie przeszkodziło jej śpiewać z całym zaangażowaniem.. Tego samego wieczoru, zaledwie kilka minut, zanim kurtyna poszła w górę, wszyscy (w tym obsada), dowiedzieliśmy się, że John Keenan zastąpi maestro Levina na podium. Całe szczęście, że nikt nie poczuł się tym zdeprymowany!
Scenografia przedstawienia jest zdominowana przez duży mural, przedstawiający mitologicznego Ikara spadającego z nieba - być może to zapowiedź losu króla? Myślę, że w interpretacji tej roli Piotr Beczała nie podąża śladami mitologicznych odniesień. Jego Gustavo jest życzliwym, może nawet nieco naiwnym władcą.
Wiele już
napisano o produkcji Davida Aldena z 2012 roku.
Zwykle podkreślano, że w jego odczytaniu dzieła nie ma wielu podobieństw
do oryginalnej historii.
Krótko
mówiąc, historia jest oparta na rzeczywistym zamachu na króla Szwecji Gustawa
III w 1792 roku. W operze Verdiego król
Gustaw zakochuje się w Amelii, żonie jego najbliższego przyjaciela i doradcy,
hrabiego Anckarstroma, a ona w nim. Gustavo jest informowany przez hrabiego, jak
również przez swojego pazia Oscar oraz wróżkę Ulrikę, że zawiązano spisek na
jego życie. Król nie chce w to uwierzyć. W nieoczekiwany zwrocie akcji hrabia Anckarstrom
dowiaduje się o miłości Amelii i Gustavo. Dołącza do spiskowców i zabija Gustavo na balu
maskowym, by natychmiast odkryć, że nie było romansu. Umierając król wybacza
wszystko...
Photo: Met
Nawet jeśli ktoś nie zgadza się z interpretacją tej historii, i / lub nie lubi
tej produkcji, nie może nie docenić wspaniałego śpiewu i aktorstwa najwyższej
próby! Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach przez cały wieczór. Duże wymagania
postawiono przed śpiewakami. W wielu momentach śpiewali leżąc! Mam tyle lat, że
pamiętam, wrażenie, jakie wywarła Birgit
Nilsson śpiewając tak właśnie "Vissi d'arte" w "Tosce" w starym Met ...
dodam jeszcze, że śpiewali z nią wtedy Franco Corelli jako Cavaradossi i Gabriel Bacquier jako Scarpia ... W czwartek
wieczorem podczas premiery polski tenor Piotr Beczała śpiewał z subtelnością,
doskonałą modulacją i wzruszającym liryzmem. Od arii w akcie I "Di tu, se fedele " do „Ma se m'e
forza perderti" w akcie ostatnim był niezwykle poruszającym Gustavo. Ma
silny głos, bez wysiłku przechodzi do najwyższych
nut, ponadto nienaganne frazowanie i elegancja, sprawiają, że nie ma sobie
równych. Świetnie wciela się w rolę i
wykonuje tę partię. Brawo! Nic dziwnego, że jest królem tenorów Met!
Sopran Heidi Stober z nastroszoną fryzurą, kozią bródką i papierosem w ustach była skrzydlatym paziem króla. Jej jasny, czysty sopran brzmiał pewnie z odpowiedniej ilością brawury, łobuzerskiego rozbawienia i wiarygodnością. Numer z tańcem i zaangażowaniem w to króla był prześmieszny!
Wiem, że są krytycy głosu Sondry Radvanovsky, ale, naprawdę, czy można sobie wyobrazić lepszą Amelię? Prawda, jej głos jest ogromny i często pochłania orkiestrę i jej kolegów śpiewaków.
Po otwierającej II akt arii otrzymała wielkie brawa - ale to miłosny duet z Beczałą, wywołał największy entuzjazm widowni. Chemia między nimi była ewidentna, aktorstwo doskonałe a śpiew zapierający dech w piersiach! Wielu nie może się doczekać Radvanovsky w tudorskiej trylogii Donizettiego w następnym sezonie! Beverly Sills była jedyną, która wcześniej tego dokonała. (Mogę dodać, że Mariusz Kwiecień dołączy do niej jako książę Nottingham w „Roberto Devereux.”).
W akcie III, gdy błaga Renato, by mogła zobaczyć syna po raz ostatni ("Morro, ma prima grazia") była niewiarygodnie wzruszająca. Jej głos był perfekcyjny, technika nienaganna, głos pełen żalu i bólu.
Szanowany
mezzosopran Dolora Zajick (Ježibaba w Rusałce Dvoraka w poprzednim sezonie)
śpiewała partię wróżki Ulryki Arvidsson, niskim, ciemnym i złowieszczym głosem.
Była mistrzowska w równoważeniu elementów komicznych i dramatycznych - pojawia
się w płaszczu, butach z czarną torba, w złowieszczej aurze ostrzega Gustavo o
zamachu.
Photo: Met
Dmitri Hvorostovsky, grał Renato - męża Amelii i powiernika króla. Mimo, że
uwielbiany przez rosyjskich fanów, moim ulubieńcem nie jest. Zdaję sobie sprawę
z mocy jego głosu, jego scenicznej osobowości, jego umiejętności aktorskie, ale
dla mnie jest zawsze przede wszystkim
Hvorostovskm, a nie graną postacią. Tę cechę dzieli z Vittorio Grigolo. Gwoli
uczciwości stworzył silną, choć pozbawioną niuansów postać. Jego aria z III akt "Eri tu" wywołała aplauz
widowni.
Chór był jak zawsze znakomity a obsada drugoplanowa bardzo trafiona. Nie sądzę, że moglibyśmy marzyć o lepszym wieczorze ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz