Opera Krakowska jest kameralnym
miejscem i taki też charakter ma nowa produkcja „Króla Rogera” Michała
Znanieckiego. Dużą zaletą takiej
przestrzeni jest bliski kontakt widowni ze sceną – doskonale widać grę aktorską,
która była świetna.
Dla tych, którym nie udało się
dotrzeć na spektakl, a niestety chyba nie będziemy mogli zobaczyć zapisu,
najpierw trochę o tym, co mogliśmy zobaczyć
na scenie:
W pierwszym akcie obserwujemy
rodzinę przy stole – żonę we współczesnej
sukience, męża w garniturze czytającego
gazetę, ich kilkuletniego synka. Piją herbatę podawaną przez służących i to
jedynie może świadczyć o ich wyższym statusie społecznym, lecz insygnia
królewskie są tu nieobecne. Roksana (Katarzyna Oleś – Blacha) próbuje nawiązać
kontakt z Rogerem (Mariusz Kwiecień), jednak on
zatopiony w lekturze właściwie mało zwraca na nią uwagę. Ma natomiast bliski
kontakt z dzieckiem, przytula je, coś mu opowiada. Początkowo też ignoruje skargi chóru – vox populi na Pasterza - wichrzyciela (Pavlo Tolstoy), a
nawet gdy ten zjawia się osobiście – w białej koszuli, modnych półbutach i
czapce - też jakby mało go to obchodzi. Ściany pokoju, w którym siedzi
rodzina otoczone kamiennymi tablicami, na których świecą teksty ze Świętych Ksiąg różnych religii. Pasterz,
gdy zostaje przyprowadzony przez wrogi dla niego chór wcale nie wydaje się przestraszony ani
zdeprymowany. Bada ściany, pod jego dotknięciem teksty blakną, a w końcu
nikną. Nieproszony zasiada przy stole, pije herbatę. Wyraźnie cieszy to Roxanę,
która nareszcie ma towarzystwo. Arią „Mój Bóg jest piękny jako ja” Pasterz opisuje siebie. W końcu udaje mu się przyciągnąć
uwagę Rogera, który choć niezadowolony, zaczyna poddawać się jego wpływowi. Przyglądają się
sobie intensywnie, zachodzi jakieś
magnetyczne oddziaływanie. Niespodziewanie Roger całuje Pasterza w
usta. Chór woła „Zgroza, zgroza!” - jest
też oburzony tym, że zamiast skazać Pasterza na śmierć, Roger zaprasza go
wieczorem na sąd. Przerażona jest również obserwująca wszystko Roksana, która odpycha męża, gdy ten chyba sam zdumiony i zaskoczony tym, co zrobił,
próbuje ją objąć.
*
Photo: Opera Krakowska
Drugi akt rozgrywa się w gabinecie
Rogera. Na środku
stoją obite czerwoną
skórą fotele i kanapa. Wokół na postumentach ustawiono popiersia mędrców. Roger
niezwykle zdenerwowany czeka na Pasterza. Taka ogarnia go panika, że nie może
znaleźć dla siebie miejsca, nawet komicznie chowa się za fotel, zza którego
musi go wyciągać Edrisi, żeby jego szef się nie skompromitował. Słyszymy Roksanę
śpiewającą „Uśnijcie krwawe sny króla Rogera” i obserwujemy jak jej mąż zmaga
się z sobą, targają nim ogromne emocje. Jej samej nie widzimy, natomiast
pojawia się jej tańcząca w krwiście czerwonej sukience kopia. Gdy zjawia się
Pasterz ze zdumieniem możemy dostrzec, że jest ubrany identycznie jak Roger, a
gdy zaczynają rozmawiać gość imituje gesty gospodarza, tak jakby chciał się nim
stać,
żeby ten nie mógł go od siebie
odróżnić. W końcu obejmuje Rogera, ściąga z palca i wyrzuca jego ślubną obrączkę.
W tle tańczą kobiety podobne do Roksany,
staje się ich coraz więcej. Roger próbuje się bronić, nie chce słyszeć, ani widzieć
tego, co się dzieje wokół. W końcu zrywa po kolei
peruki tańczących kobiet i okazuje się, że to
mężczyźni udający kobiety Przestrzeń pogrąża się w chaosie, Pasterz
rozbija posągi mędrców, wzywa wszystkich, aby
za nim poszli. Roksana to czyni i razem z tłumem podąża gdzieś w
ciemność. Na scenie pozostają Edrisi i
Roger, który mocno przyciska do piersi synka.
Ale i on, mimo tego, ze dziecko bardzo chce go
zatrzymać odchodzi ze słowami: „Pielgrzymem stał się król”. Mały chłopiec
zostaje sam i chowa się za fotel tak jak wcześniej jego ojciec.
*
Photo: Opera Krakowska
W ostatniej, post-apokaliptycznej
części wszystko pokrywa sypiący się z góry piach.
Wyłaniają się z niego szczątki mebli, jakieś
zwały materii. Na ogrodowych krzesłach siedzą starzy, chorzy Edrisi i Roger
(chyba niewidomy). Dołącza do nich Roksana w hippisowskim stroju i jacyś
mężczyźni, których trudno z daleka i w panującym półmroku odróżnić od Edrisiego
i Rogera. Roger próbuje rozpoznać Pasterza - jego głos skądś do nas dochodzi,
ale on sam się ukrywa. Mocno wzburzony Roger
zdziera maski mężczyznom, ale nie ma wśród nich poszukiwanego. Jeden z nich
zadaje mu cios. Roger umiera.
Edrisi i
Roksana okrywają jego ciało czarną płachtą. Potem scena rozświetla się nagle a
zwrócony do nas twarzą Roger śpiewa ekstatyczny hymn.
Widzimy to, czego
Roger doświadcza po śmierci - w tle przesuwają
się obrazy prawdopodobnie z jego
życia.
Wśród nich
jest
pojawiająca się kilka razy
twarz małego, uśmiechniętego chłopca. Słyszymy
ostatnie zdanie – klamrę utworu: „Przejrzyste wyrwę serce, Słońcu w ofierze dam”.
Photo: Opera Krakowska
*
Publiczność wybierająca się na „Króla
Rogera” może spodziewać się czasami kontrowersyjnych pomysłów inscenizacyjnych.
Ja miałam nadzieję, że może nawet jeśli produkcja będzie dla mnie szokująca, będę
mogła cieszyć się muzyką Szymanowskiego w bardzo dobrym wykonaniu. Było lepiej
niż się spodziewałam. Koncepcję inscenizacyjną uważam za udaną – logiczną, spójną,
skłaniającą do refleksji. Warstwa muzyczna nie zawiodła! Bardzo podobało mi się
subtelne prowadzenie orkiestry przez Łukasza Borowicza. Można było rozsmakować
się barwą poszczególnych instrumentów. Przyznam też, że zdarzało się, że zapominałam
o muzyce, tak jak czasami dzieje się to podczas projekcji filmu, ponieważ pochłaniało
mnie to, co działo się na scenie. Reżyser skupił naszą uwagę na zmaganiach
Rogera z Pasterzem, który jest w istocie jego alter ego – uosabia część osobowości ulegającą kultowi
przyjemności, pozwalającą sobie na łamanie zasad. Mariusz Kwiecień i Pavlo Tolstoy stworzyli niezwykle
ciekawe aktorsko postacie i byli dla siebie równorzędnymi partnerami. Myślę, że
ten spektakl można byłoby nazwać „Król Roger – Pasterz”. Wzrost, sylwetki, ubiór pomagały wrażeniu, że
intruz „zawłaszcza” osobowość króla. Roger to jakby druga skóra Mariusza Kwietnia i
wokalnie i aktorsko po prostu nim jest, dlatego trudno nawet analizować
poszczególne elementy tej roli. Zapamiętam z Krakowa na pewno wzruszające sceny
z synkiem, pokazany znakomicie niepokój i wewnętrzne zmagania z drugiego aktu i mocne zakończenie – hymn Rogera. Pasterz Pavlo Tolstoya był równie pełnokrwisty
– pewny siebie, zuchwały wręcz – i tak też tenor śpiewał swoją partię: czystym,
mocnym głosem, pewnie. To niezwykle
trudna partia, mało kto z nią sobie radzi.
Michał Znaniecki usunął Roksanę w
cień, dlatego Katarzyna Oleś – Blacha nie miała możliwości stworzenia
wielowymiarowej roli – była bardziej figurą żony. Barwa głosu, jego nasycenie sprawiły,
że dałam się uwieść jej wykonaniu. Podobnie podobał mi się Edrisi Adama Sobierajskiego – to także ważna partia i
przekonująco zagrana i zaśpiewana.
Postać dziecka, o którym libretto nie wspomina, ale którego istnienie było przecież
bardzo prawdopodobne dodaje emocji. Chyba nie jako pierwszy Michał Znaniecki
wprowadził je do „Króla Rogera” - dla mnie było novum.
Dobre, mocne przedstawienie, daje nowe
spojrzenie na utwór Szymanowskiego i Iwaszkiewicza.
Reżyseria i kostiumy: Michał Znaniecki
Kierownictwo muzyczne: Łukasz Borowicz
Scenografia: Luigi Scoglio
Choreografia: Diana Theocharidis
Przygotowanie chóru: Zygmunt Magiera
Przygotowanie chóru dziecięcego: Marek Kluza
Reżyseria światła: Bogumił Palewicz
Obsada:
Roger | Mariusz Kwiecień,
Roksana | Katarzyna Oleś-Blacha,
Pasterz | Pavlo Tolstoy,
Edrisi | Adam Sobierajski
Arcykapłan | Przemysław Firek,
Diakonisa | Marta Abako,