Stefan (Paweł Skałuba) i Hanna (Aleksandra Kubas-Kruk)
Photo: Opera Bałtycka
Photo: Opera Bałtycka
To bardzo dobre przedstawienie. Marek Weiss potraktował "Straszny dwór" jak skarbnicę polskich archetypów - zajrzał co nam siedzi w głowie. Smakowity kąsek dla filologa, bo sporo w tym spektaklu odniesień literackich, ale i nawiązań do znanych realizacji teatralnych, jak chociażby "Wyzwolenia" Swinarskiego. Wątki komiczne schodzą na dalszy plan. Postacią centralną jest Stefan, wokół którego, tak jak u Malczewskiego, przewija się korowód symbolicznych postaci, znaczących dla zbiorowej świadomości.
Pierwsza część spektaklu toczy się w jego pokoju - Stefan budzi się w nim po młodopolskiej libacji, jesteśmy w Krakowie, bo za oknem słychać hejnał z wieży mariackiej. Na kanapce w negliżu śpi jakaś kobieta. Naszego bohatera boli głowa, próbuje uprzątnąć puste butelki, pod stołem znajduje złoty róg. Wtedy zaczynają się pojawiać w jego pokoju postaci - Zbigniew, Maciej, husarze na koniach, Cześnikowa. Stefan śni o przeszłości, ale, jak zobaczymy na końcu, także o tym co będzie. Sielankowy modrzewiowy dworek w Kalinowie z Hanną, Jadwigą, Miecznikiem, papkinowaty Damazy, swatająca wszystkich Cześnikowa, spór myśliwski Macieja i Skołuby - to znamy dobrze z Mickiwiecza i Fredry.
Druga część jest umiejscowiona na strychu, gdzie leżą jakieś stare rupiecie, w tym przewrócony zegar z kurantem. W tej scenerii, bardziej mrocznej, będziemy mieli sceny, które nastrojem przypominały mi Grotgera. Kobiety żegnające mężczyzn wyruszających na wojnę powtarzają te same gesty: najpierw matka Stefana bandażuje głowę męża, potem tak samo robi Hanna opatrując głowę Stefana. Zaskakujący i wzruszający jest finał - mazura tańczą roześmiani młodzi ludzie ubrani jak powstańcy warszawscy z 1944 roku. Oprócz strojów, scenografii, klimat tworzy światło - scena lania wosku przez dziewczęta jest szczególnie piękna - jakby ją malował Rembrandt.
Druga część jest umiejscowiona na strychu, gdzie leżą jakieś stare rupiecie, w tym przewrócony zegar z kurantem. W tej scenerii, bardziej mrocznej, będziemy mieli sceny, które nastrojem przypominały mi Grotgera. Kobiety żegnające mężczyzn wyruszających na wojnę powtarzają te same gesty: najpierw matka Stefana bandażuje głowę męża, potem tak samo robi Hanna opatrując głowę Stefana. Zaskakujący i wzruszający jest finał - mazura tańczą roześmiani młodzi ludzie ubrani jak powstańcy warszawscy z 1944 roku. Oprócz strojów, scenografii, klimat tworzy światło - scena lania wosku przez dziewczęta jest szczególnie piękna - jakby ją malował Rembrandt.
Photo: Opera Bałtycka
Paweł Skałuba, na którym spoczywał ciężar przedstawienia, grał doskonale - żeby jeszcze tak samo śpiewał... Niestety idealnym Stefanem nie był, ponieważ słychać było spore napięcie w górnym rejestrze, głos brzmiał nazbyt ostro, krzykliwie. Już martwiłam się, że oprócz dobrego aktorstwa nie będzie go za co pochwalić, ale obronił się interpretacją arii z kurantem. Za to Zbigniew - Adam Palka to prawdziwa rewelacja - piękna barwa, doskonała emisja i dykcja. Kolejny wspaniały młody baryton na polskiej scenie! Podobnie z radością i wielką przyjemnością słuchało się Aleksandry Kubas-Kruk. Oczarowała mnie jej jasna, koloraturowa Hanna. Chcę jeszcze! Żeby posłuchać Zbigniewa i Hanny pojechałabym do Gdańska znowu.
Zbigniew, Cześnikowa, Stefan
Photo: Opera Bałtycka
Photo: Opera Bałtycka
Również i w tym "Strasznym dworze", podobnie jak w TWON, mieliśmy atrakcyjną Cześnikową, w którą wcieliła się Katarzyna Hołysz, podobał mi się także Zbigniew Macias w roli Macieja oraz Karolina Sikora jako Jadwiga. Mikołaj Zalasiński (Miecznik), Adam Zdunikowski (Damazy) i Daniel Borowski (Skałuba) stworzyli udane postacie sceniczne, ale głosy sprawiały wrażenie zmęczonych... Mimo tych indywidualnych niedoskonałości wszystkie duety, kwartety zaśpiewane były świetnie. Zasłużony aplauz zebrała także orkiestra i jej dyrygent Tadeusz Kozłowski. Mam nadzieję, że "Opera Bałtycka" postara się nagrać choć fragmenty tego przedstawienia, a na pewno warto byłoby zarejestrować arię "Któraż to, która tej ziemi córa" Aleksandry Kubas - Kruk.
Tym razem nastąpiło porozumienie między sceną a widownią. Spektakl mówi o patriotyzmie, co nie proste Nie jest ani apologetyczny, ani prześmiewczy, choć zaznacza się w nim nutka ironii - nie gryzącej, tylko ciepłej - Stefana boli skacowana głowa, ale za chwilę to może być prawdziwa rana od szabli albo kuli. Wspólne emocje - rzadkie zjawisko, a jednak możliwe...
Mazur
Photo: Opera Bałtycka
Photo: Opera Bałtycka
Scena finałowa
Photo: Opera Bałtycka
Photo: Opera Bałtycka
libretto | Jan Chęciński | |
kierownictwo muzyczne | Tadeusz Kozłowski | |
inscenizacja i reżyseria | Marek Weiss | |
scenografia | Hanna Szymczak | |
choreografia | Emil Wesołowski | |
światła | Piotr Miszkiewicz | |
przygotowanie Chóru | Anna Michalak | |
asystenci dyrygenta | Jakub Kontz, Szymon Morus | |
asystenci reżysera | Magdalena Szlawska, Krzysztof Rzeszutek | |
asystent scenografa | Monika Ostrowska |
Obsada:
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz