Photo: Ken Howard
"Eugeniusz Oniegin" Piotra Czajkowskiego
to jedna z moich ulubionych oper. Doskonałe libretto, przepiękna muzyka.
Mogłabym jej słuchać, słuchać, słuchać... Scena pisania listu przez
Tatianę co prawda do tej pory wydawała mi się za długa, usunęłabym też
tańce wieśniaków z I aktu, ale i tak utwór uważam za arcydzieło. Miałam
kupiony bilet do Teatru Studio na transmisję z Metropolitan Opera w
Nowym Jorku - no i niestety zamiast 5 października siedzieć i oglądać
"Oniegina" w Warszawie przeglądałam i sprawdzałam zestresowana opasłe
tomiszcza dokumentacji projektowej przed audytem, który rozpoczynał się w
poniedziałek ... Jednak słuchałam wcześniej - 23 września 2013 -
premiery w Internecie i obejrzałam to przedstawienie na YouTube (nie
popieram piractwa, ale tym razem już w ten spektakl trochę
zainwestowałam i wybieram się, żeby go obejrzeć do Łodzi, więc czuję się
usprawiedliwiona) i dlatego spisuję już teraz najważniejsze refleksje.
Brzmiało
świetnie! Wykonawcy doskonali - wyjątkiem był tylko Gremin i starsza
pani Łarina. Lubię przedstawienia ze strojami i scenografią z epoki -
panom szczególnie było w nich do twarzy, paniom jednak dodawały
rozmiarów i lat niestety ... Reżyseria światła bardzo dobra - np. świt w pokoju Tatiany, bal u księcia Gremina.
Anna Netrebko przepięknie zaśpiewała scenę pisania listu - tak dobrze, że tym razem słuchałam oczarowana, skupiona i nie odczuwałam upływającego czasu. W scenie z Onieginem, który odrzuca jej uczucie płakała i rzeczywiście widziałam w niej młodą, delikatną dziewczynę przeżywającą nieszczęśliwą pierwszą miłość. Potem, podczas urodzinowego balu jednak jej postać ginie, jakby w ogóle była nieobecna. Z kolei w scenie ponownego spotkania z Onieginem jest dla mnie zbyt chłodna i wyniosła, jakby wyrachowana. Dopiero finał to znowu popis gry aktorskiej pary głównych bohaterów. Bardzo lubię słuchać Mariusza Kwietnia - lubię jego głos i tym razem jego wokalna interpretacja roli była fantastyczna. Oniegin Kwietnia jest dla mnie bardzo współczesny - to raczej nie arystokrata, a bardziej znudzony, zblazowany młody człowiek. Przystojny egoista, stawiający swoje zadowolenie i interesy na pierwszym miejscu. Nie bardzo zły, ale bezmyślnie niedbały, lekceważący innych.
Piotr Beczała od początku do końca jest rewelacyjny jako Leński, bardzo naturalny, wzruszający! To rola jakby napisana dla jego głosu i osobowości. Leński w tej realizacji jest bardzo energiczny, impulsywny i tak mocno zraniony, że kompletnie nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Usuwa mu się spod nóg grunt, rozpada jego wizja świata podczas balu u Łarinych i przez pojedynek próbuje odzyskać choć w części kontrolę nad życiem. To on głównie dąży do tego, aby doprowadzić wszystko do końca, nie daje się "ugłaskać" Oldze i Onieginowi, bo chce być traktowany poważnie. Drugi akt koncertowo zagrali Mariusz Kwiecień i Piotr Beczała - każda scena to mała perełka. Brzmią też razem doskonale i kiedy są razem na scenie od razu robi się ciekawie, wyzwala się niesamowita energia. I bal u Łarinych i aria - pożegnanie Łeńskiego i pojedynek nasycone są ogromnymi emocjami. Duże brawa także dla Oksany Volkovej w roli Olgi! I dla chóru MET też.
(Za V. Giergievem nie przepadam ale jestem laikiem, więc trudno mi komentować głębiej).
Anna Netrebko przepięknie zaśpiewała scenę pisania listu - tak dobrze, że tym razem słuchałam oczarowana, skupiona i nie odczuwałam upływającego czasu. W scenie z Onieginem, który odrzuca jej uczucie płakała i rzeczywiście widziałam w niej młodą, delikatną dziewczynę przeżywającą nieszczęśliwą pierwszą miłość. Potem, podczas urodzinowego balu jednak jej postać ginie, jakby w ogóle była nieobecna. Z kolei w scenie ponownego spotkania z Onieginem jest dla mnie zbyt chłodna i wyniosła, jakby wyrachowana. Dopiero finał to znowu popis gry aktorskiej pary głównych bohaterów. Bardzo lubię słuchać Mariusza Kwietnia - lubię jego głos i tym razem jego wokalna interpretacja roli była fantastyczna. Oniegin Kwietnia jest dla mnie bardzo współczesny - to raczej nie arystokrata, a bardziej znudzony, zblazowany młody człowiek. Przystojny egoista, stawiający swoje zadowolenie i interesy na pierwszym miejscu. Nie bardzo zły, ale bezmyślnie niedbały, lekceważący innych.
Piotr Beczała od początku do końca jest rewelacyjny jako Leński, bardzo naturalny, wzruszający! To rola jakby napisana dla jego głosu i osobowości. Leński w tej realizacji jest bardzo energiczny, impulsywny i tak mocno zraniony, że kompletnie nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Usuwa mu się spod nóg grunt, rozpada jego wizja świata podczas balu u Łarinych i przez pojedynek próbuje odzyskać choć w części kontrolę nad życiem. To on głównie dąży do tego, aby doprowadzić wszystko do końca, nie daje się "ugłaskać" Oldze i Onieginowi, bo chce być traktowany poważnie. Drugi akt koncertowo zagrali Mariusz Kwiecień i Piotr Beczała - każda scena to mała perełka. Brzmią też razem doskonale i kiedy są razem na scenie od razu robi się ciekawie, wyzwala się niesamowita energia. I bal u Łarinych i aria - pożegnanie Łeńskiego i pojedynek nasycone są ogromnymi emocjami. Duże brawa także dla Oksany Volkovej w roli Olgi! I dla chóru MET też.
(Za V. Giergievem nie przepadam ale jestem laikiem, więc trudno mi komentować głębiej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz