Photo: Teatr Wielki w Poznaniu
Moi Drodzy,ponieważ nie jestem znawczynią niemieckojęzycznego repertuaru operowego, oddaję głos Drusilli, która jest jego prawdziwą koneserką, aby opowiedziała o świetnym recitalu Tomasza Koniecznego w Poznaniu:
Przyznam
szczerze, że recitale nie są moim ulubionym sposobem obcowania ze sztuką
wokalną – wolę słuchać i oglądać śpiewaków w bardziej „naturalnym” dla nich
środowisku, czyli w przedstawieniu operowym. Jeśli jednak z recitalem pojawia
się artysta, którego w Polsce rzadko widuje się na scenicznych deskach, szkoda
byłoby zmarnować okazję usłyszenia go na żywo. Taką miałam motywację w
przypadku Tomasza Koniecznego, który niedawno wystąpił w Teatrze Wielkim w
Poznaniu. Dodatkową zachętą była duża dawka Wagnera, przewidziana w repertuarze
koncertu.
Tomasz
Konieczny debiutował na scenie właśnie
w Poznaniu, rolą Figara w Weselu.
Wygląda na to, że ta rola i miejsce są wyjątkowo szczęśliwe dla młodych
artystów – wszak taki sam był początek kariery Mariusza Kwietnia. Ta realizacja
Wesela Figara w reżyserii Marka
Weissa ciągle jest w repertuarze, zatem czekamy na kolejne objawienia młodych
talentów J
Prowadzenie
słowne poznańskiego koncertu powierzono dziennikarzowi radiowemu Cezaremu
Łasiczce, który w każdym wejściu zaprezentował inny kostium postaci z
wagnerowskiego Ringu – był Alberyk, Wotan, Brunhilda, a nawet… drzewo, które
jest bohaterem pierwszego aktu Walkirii.
Muzycznie koncert rozpoczęła uwertura z Tannhäusera,
po czym bohater wieczoru zaprezentował się w Pieśni do gwiazdy z tejże opery. Wykonanie
było perfekcyjne, ale wolę w roli Wolframa nieco jaśniejszy glos. Następnie
przyszedł czas na Ryszarda Straussa i po fragmencie orkiestrowym z Kawalera z różą zabrzmiał monolog Mandryki
z Arabelli, w którym nie miałam już
żadnych wątpliwości co do dopasowania głosu.
Po
przerwie usłyszeliśmy uwerturę do opery Paria
Moniuszki (przedsmak zbliżającej się ostatniej premiery tego sezonu), a
następnie jego dwie pieśni: melancholijny Kozak
i Stary kapral o bardzo wojskowym charakterze, w sympatycznej
orkiestracji Rafała Kłoczki. Obie tak bardzo różne i obie zinterpretowane po
mistrzowsku. I wreszcie to, na co najbardziej czekałam: Poranek i podróż
Zygfryda ze Zmierzchu Bogów (oj,
szkoda, że Maestro nie wybrał w to miejsce Marszu pogrzebowego Zygfryda) oraz
finał Walkirii – przejmujące
pożegnanie Wotana z Brunhildą. I tu pan Tomasz objawił się jako Wotan bliski
doskonałości – wszystko dopracowane w każdej nucie i najmniejszym szczególe. Na
bis śpiewak zaprezentował arię Aleko z opery Rachmaninowa oraz uroczy utwór
Henryka Czyża U doktora pomidora, w którym pokazał, że świetnie czuje się też w
repertuarze buffo.
A
co można powiedzieć o samym głosie? Zapewne nie będę odkrywcza: potężny, nośny,
wyrównany i swobodny zarówno w górach, jak i dołach. Z imponującym forte, ale potrafiący też uwodzić subtelnymi
pianami. Do tego doskonała dykcja, we wszystkich trzech zaprezentowanych na
koncercie językach. I nawet przy tak ograniczonych możliwościach, jakie daje
formuła koncertu, artysta wykazał się swoim talentem aktorskim, co akurat nie
dziwi – wszak jest dyplomowanym aktorem.
Photo: Teatr Wielki w Poznaniu
Ogromne
pochwały należą się też orkiestrze Teatru Wielkiego – miło słyszeć, że czuje
się coraz pewniej w repertuarze wagnerowskim, do którego maestro Gabriel Chmura
ma bardzo dobrą rękę. Może niebawem czeka nas kolejna wagnerowska premiera? Na
fejsbukowym profilu Teatru po koncercie pojawiły się podziękowania Tomasza
Koniecznego: „(…) Mam nadzieję, że
jeszcze nie raz przyjdzie nam razem wystąpić. Marzyłby mi się Latający Holender z tą wspaniałą
orkiestrą.” Również mam taką nadzieję i marzenie! J
DrusillaPhoto: Teatr Wielki w Poznaniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz