poniedziałek, 14 maja 2018

Tramwaj zwany pożądaniem - 12.05.2018 - Teatr Wielki Łódź

 
 Photo: Teatr Wielki w Łodzi
"Tramwaj zwany pożądaniem" wystawiony przez Macieja Prusa jest przedstawieniem wobec którego nie pozostaje się obojętnym. Trudno poddaje się kwalifikacjom gatunkowym, bo operą raczej nazwać tego dzieła nie można. Muzyka Previna nie jest łatwa ani dla wykonawców ani dla odbiorców, sporo w niej dysonansów, właściwie przypomina muzykę filmową. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobała,  nie wiem jednak, szczerze mówiąc, czy byłabym ją w stanie rozpoznać, gdybym ją miała usłyszeć raz jeszcze.  Nie ona jest więc najważniejsza - najistotniejsze są emocje głównych bohaterów. Maciej Prus w charakterystyczny dla siebie sposób "odarł" spektakl z wszelkiej rodzajowości. Żadnego lokalnego kolorytu, minimalistyczna scenografia, wobec tego aktorzy - śpiewacy są "nadzy" na scenie, na nich skupia się cała uwaga widzów. 
Podobnie jak w "Brzezinie" Iwaszkiewicza osią dramatu jest przyjazd kogoś bliskiego z rodziny, kto rozbija ustaloną rutynę dnia codziennego, sprawia kłopoty, nie wiadomo, co z nim począć. Samotność, starzenie się, nałogi, przemoc, choroba umysłowa - o tym boimy się myśleć i wolelibyśmy, aby nas to omijało. Nie omija jednak i dlatego historia Blanche Dubois, która wkracza w życie Stelli i Stanleya Kowalskich, tak dotyka.

Photo: Teatr Wielki w Łodzi
Przedstawienie wymaga bardzo dużych umiejętności aktorskich, wokalnych i ogromny ciężar spoczywa na odtwórcach głównych postaci. Przyznam, że początkowo Joanna Woś jako Blanche wydawała mi się mało wyrazista. Głos też nie olśniewał w I akcie. Myślę, że ta postać powinna mieć cechy starzejącej się divy operowej z seksapilem, potrafiącej uwodzić głosem,  gdzieś na granicy szaleństwa. Wybaczcie, ale na myśl przychodzi mi Angelina Gheorghi, która, gdyby zechciała ją przyjąć, byłaby doskonała. W drugim i trzecim akcie głos Joanny Woś się "obudził", brzmiał pięknie, przejmująco, jednak postać przez nią stworzona była tragiczna, lecz nie magnetyzująca. Może ta rola powinna jeszcze w niej dojrzeć.
Bardziej skupiali uwagę państwo Kowalscy. Podejrzewam, że większość aktorów marzy, by zagrać Stanleya Kowalskiego i sądzę, że dla Szymona Komasy to rola idealna, ponieważ dysponuje bardzo dobrymi warunkami fizycznymi a poza tym jego negatywni bohaterowie są fascynujący. Stanley Kowalski w tym spektaklu to mężczyzna bardzo podatny na zranienia. Broni swojej przestrzeni, swojego życia przed intruzami. Jedyną osobą, której ufa jest Stella i choć bywa wobec niej porywczy, widać jak bardzo z nią jest związany.  Nie wiem czy Szymon Komasa lubi współczesny repertuar, ale radzi sobie z nim świetnie, prezentował wysoką wokalną formę tego wieczoru. Podobnie  doskonale słuchało się i oglądało Aleksandrę Wiwałę w roli Stelli. Śliczna dziewczyna, która dobrze i naturalnie czuje się na scenie a sopran ma młody, świetlisty, aksamitny. Bardzo podobały mi się wszystkie sceny Stanleya i Stelli.
Photo: Teatr Wielki w Łodzi
Na scenie pojawia się także Mitch, kumpel Stanleya, który interesuje się Blanche, myśli o poślubieniu jej, do czego w końcu nie dochodzi, ponieważ Stanley wyjawia koledze mroczne sekrety o złym prowadzeniu się Blanche. Mitcha grał Tomasz Piluchowski. Bez fajerwerków dla mnie.

Spektakl pozostawia niektóre rzeczy niedopowiedziane i nie wiem, co wydarzyło się między Stanleyem a Blanche, czy scena przemocy i gwałtu miała miejsce naprawdę czy Blanche ją wymyśliła? Po zerwaniu z Mitchem ubrała się w obszerną, białą suknię. Jakby suknia ślubna, ale  przypomina też kaftan bezpieczeństwa. Czy to znak obłąkania i wobec tego scena ze Stanleyem działa się tylko w jej wyobraźni? Mogłoby o tym świadczyć to, że kiedy wszyscy, łącznie ze Stellą i kumplami Stanleya czekają na przybycie lekarzy z domu dla umysłowo chorych, żeby zabrać Blanche,  nikt nie robi temu ostatniemu wyrzutów, tak jakby nic się nie stało. Czy historia, którą opowiedziała wcześniej Blanche Mitchowi o mężczyźnie, którego poślubiła jako szesnastolatka, a który popełnił samobójstwo prawdopodobnie dlatego, ze był gejem tłumaczy jej późniejsze losy, czy to wszytko było zmyślone? Nie wiadomo.


Photo: Teatr Wielki w Łodzi
Pytań rodzi się po przedstawieniu wiele. Blanche roztrwoniła majątek swój i siostry, uwiodła  ucznia, żyła niemoralnie, na krawędzi załamania przyjechała do młodszej siostry. Może to wszystko stało się dlatego, że cierpiała psychicznie a może dlatego, że była egoistką. Niezależnie od przyczyn jak kochać takie osoby? Jak pomagać, wybaczać a jednocześnie stawiać granice i chronić własne życie przed destrukcją? To problem dla mnie.


Kompozytor: Andre Previn 
Blanche Dubois: Joanna Woś
Stanley Kowalski: Szymon Komasa
Stella Kowalski: Aleksandra Wiwała 
Harold Mitchell (Mitch): Tomasz Piluchowski
Steve Hubbel: Andrzej Kostrzewski
Kobieta: Agnieszka Białek
Lekarz: Adam Grabarczyk
Pablo: Waldemar Stańczuk
Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi 

pod dyrekcją Tadeusza Kozłowskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz