poniedziałek, 15 maja 2017

Gość na Sofie: Tom Harvey - The Tribute to the Metropolitan Opera House

Photo: Gabriela Harvey
Gabriela i Tom Harvey od czasów studenckich często bywają w MET. 7 maja 2017 oboje uczestniczyli w historycznej już Gali z okazji pięćdziesięciolecia otwarcia nowej siedziby Metropolitan Opera House w Nowym Jorku. Tom Harvey zechciał się z nami podzielić swoimi refleksjami dotyczącymi bardzo bliskiego im miejsca (pod tekstem angielskim znajduje się polskie tłumaczenie).

The Metropolitan Opera House celebrated its 50th anniversary with a sensational Gala evening. It was truly a starry celebration, and the artists more than met the challenge. All of them! Oh, what a night!

One of the stars of this night is liable to be underestimated—the house itself. On opening night in 1966 I was in my third year as an usher, having worked the two former seasons in the old house at 39th and Broadway. We found the new house (still the new house to many of us) mind bending.

Fifty years later, the vision of the founders is equally mind bending. The House at 50 remains brilliant, as brilliant as ever! The gold leaf is intact, the carpet even more red, and the lighting still storybook dazzling. The sculpture atop the proscenium arch still confuses, but we live with it. The curtain (when we get to see it) is pure gold, and the acoustics are exquisite.

The ushers seem more dignified than we were and more knowledgeable. The bartenders are crisp and efficient even though they must now handle credit cards. (There are also more of them!) The seats remain comfortable and well maintained. The available translation at every place has made the audience more intelligent. It is so much fun these days to hear them laugh in the right spots. The displays that run throughout the house are beautiful, fascinating and enjoyable.

When I think back to 1966, I am drawn to the prior years in the old house. How did they do it?! In those days, patrons could wander in and out at will. I remember the pompous custom of many (men) who would leave their seats for a drink at Louis Sherry’s but return for the aria, and then claim to be opera fans. The new house has inspired grace and taste. (On the subject, do not forget that Family Circle patrons did not enter through the front. They were banished to a separate entrance around the corner.)     

I will confess that I was among that crowd who were shocked at the demolition of the old house. Only in America do they tear down opera houses, we screamed. We actually learned much from that demolition; for example, the insulation was made from old newspaper! And, of course, on any given day you could see expensive sets sitting out in the cold rain and snow on 7th Avenue, heading either to or from Long Island City. The demolition of the old house was an act of mercy and a tribute to its courage.

So, 50 years later, New York can celebrate the greatest opera company in the world, in the Greatest House! But here is the test of time. The old house limped and lumbered to a ripe old 83 years. At 50, the new house is not that far behind. Yet, it still enjoys the elegance and endurance of an Olympic marathon gold medalist.

Long live the new!

Gabriela i Tom
Gala z okazji otwarcia nowego budynku Metropolitan Opera była rewelacyjna! Gwiazdorska obsada, wszyscy artyści sprostali wyzwaniu. Wszyscy! Och, co to była za noc!

Jedna z gwiazd tej nocy być może jednak nie została doceniona wystarczająco – mam na myśli sam budynek. W czasie jego otwarcia w 1966 roku miałem na swoim koncie trzy lata pracy w obsłudze MET;  dwa poprzednie sezony pracowałem w starym miejscu - na Broadway 39. Nowy budynek (wciąż  dla wielu z nas jest nowy) był dla nas powalający.

Pięćdziesiąt lat później wizja jego twórców wciąż olśniewa.  Pięćdziesięcioletnie MET nadal jest wspaniałe, tak wspaniałe jak kiedyś, jak było zawsze. Pokryty złoceniami sufit pozostał nieskazitelny; dywan wydaje się nawet jeszcze bardziej czerwony, a oświetlenie bajeczne. Rzeźba na łuku proscenium  wciąż trochę zastanawia, ale żyjemy z tym jakoś. Kurtyna (kiedy mamy okazję ją zobaczyć) to czyste złoto, zaś akustyka znakomita.

Obsługa wydaje się bardziej dostojna niż my kiedyś i bardziej kompetentna. Barmani są bystrzy i efektywni, mimo że muszą teraz obsługiwać karty kredytowe (jest też ich więcej!) Fotele wciąż wygodne i dobrze utrzymane. Tłumaczenia dostępne w każdym miejscu sprawiają, że publiczność jest lepiej poinformowana. Cieszy bardzo, że ludzie reagują,  śmieją się we właściwych momentach. Wystawy zlokalizowane w różnych miejscach budynku są piękne i fascynujące.

Kiedy cofam się do 1966 roku, myśli biegną do czasów starego domu. Jak to funkcjonowało ?! W tamtych latach widzowie mogli wchodzić i wychodzić jak im się podobało. Pamiętam pompatyczny zwyczaj wielu osób (mężczyzn), którzy zostawili swoje miejsca, żeby pójść w trakcie spektaklu na drinka do “Louis Sherry”, wracali na jakąś wybraną arię a potem twierdzili, że są fanami opery. (Jeszcze przypomnieć trzeba, że kiedyś widzowie Family Circle[1] nie wchodzili głównym wejściem, lecz byli “wygnani” do oddzielnego wejścia za rogiem budynku.)

Nowy dom inspirował nas wdziękiem i smakiem.

Wyznaję, że byłem jednym z rzeszy zszokowanych rozbiórką starego budynku. “Tylko w Ameryce burzą opery!” krzyczeliśmy. Była ta rozbiórka jednak dla nas pouczająca, wiele się dzięki niej dowiedzieliśmy - na przykład, że izolacja została wykonana ze starych gazet! I oczywiście, w  dniu spektakli można było zobaczyć drogie elementy scenografii operowych ustawione na 7-mej  Alei często w chłodnym deszczu, czy też śniegu; przywiezione z,  czy też wracające do przechowalni w Long Island City. 
Rozbiórka starego budynku była aktem miłosierdzia i hołdem dla jego odwagi.

Tak, 50 lat później, w Nowym Jorku można świętować jubileusz  najwspanialszego, największego Domu Operowego na świecie! Ale to jest także próba czasu. Stary dom zestarzał się, gdy miał 83 lata. W wieku 50 lat nowemu budynkowi aż tak wiele do tej daty nie brakuje, mimo to nadal cieszy się elegancją i wytrzymałością zdobywcy złota w olimpijskim maratonie.

Niech żyje nowe!
Pozłacany sufit w MET
Rzeźba nad proscenium



[1] Family Circle – najwyższy poziom budynku, gdzie można kupić najtańsze bilety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz