środa, 26 kwietnia 2017

Lohengrin - 25.4.2017 TVP Kultura


Photo: Semperoper Dresden
Kolega z pracy wpadł rano do pokoju z pytaniem: "Ewa, oglądałaś wczoraj wieczorem operę w TVP Kultura? Niesamowicie śpiewali!"
Bardzo nam się podobało - stroje, światło, gra orkiestry, wykonanie śpiewaków. Mniej więcej tak samo "znamy" się na Wagnerze, więc ustaliliśmy, że "Lohengrin" to muzyka jakby filmowa i że na pewno teraz kompozytor pisałby dla Petera Weiera, Petera Jacksona etc. Co dziwne, niemiecki brzmi bardzo słodko, "po włosku". Ucieszyliśmy się, że nam się przydarzyła okazja posłuchania genialnej muzyki w doskonałej oprawie wizualnej.

Uwielbiam Christiana Thielemanna - potrafi z orkiestry wydobyć przepiękne brzmienie i tak samo czyni ze śpiewakami. Siedziałam kilka godzin prawie bez ruchu jak zaczarowana. Mistrz!
Już traciłam nadzieję, że Anna Netrebko może zaśpiewać subtelnie rolę, a tu taka niespodzianka pozytywna - tym razem to jej się naprawdę udało. Zwłaszcza w pierwszym akcie, w białej skromnej sukience wyglądała delikatnie, młodo i tak też brzmiała. Elsa przypomina mi kogoś, kogo zalewają raz po raz fale nieszczęścia, ktoś za sprawą Opatrzności wyciąga do niej dłoń, ale ona tę dłoń puszcza i tonie. Wątpi w siebie (Nie utrzymam cię przy sobie"), nie może znieść niepewności jutra ("Może mnie opuścisz, tak jak się pojawiłeś nagle, nagle znikniesz") i to główna chyba przyczyna tragedii.
 Photo: Semperoper Dresden 
Lohengrin niestety nie jest w stanie jej uratować. Piotr Beczała świetnie wcielił się w rycerza - mistyka. Ma bardzo dobre warunki do tego, bo w głosie jest i światło i lekko metaliczne brzmienie. Choć można byłoby się obawiać, że liryczny tenor zginie pokonany przez ogromną orkiestrę, chóry, kilku wspaniałych basów i mocne głosy kobiece,  wyszedł z przedstawienia z tarczą. Przystojnie wygląda w zbroi z mieczem, a przy tym ma dobre spojrzenie. Lohengrin także doświadcza mocnych, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych uczuć, w tym bólu rozstania, a scena, gdy zostawia Elsie róg, miecz i pierścień ściska serce (ten fragment znalazłam w sieci i słucham nie wiem już który raz dzisiaj). Ani odrobiny wspólnego życia, ani szczypty szczęścia we dwoje. Po ludzku zupełne fiasco.
To trudne do uwierzenia, jednak podobno na scenie polała się prawdziwa krew, bo Talramunda granego przekonująco przez Tomasza Koniecznego, miecz wyciągnięty w obronie  przez Lohengrina i Elsę ugodził tak, że do tej pory ma bliznę. Georg Zeppenfeld i Derek Welton także imponowali  zarówno grą jak i śpiewem; w obsadzie w ogóle nie było słabych punktów. Pewne wątpliwości mam tylko w stosunku do Evelyn Herlitzius, bo choć rozumiem, że najczarniejszy w spektaklu charakter ma budzić grozę także swoim wokalem, to jednak miałam wrażenie, że ona sobie może zrobić krzywdę śpiewając tak jakby ktoś grał smyczkiem na pile.
Przedstawienie robi duże wrażenie i jeśli zostanie wydane na DVD, na pewno będę chciała je mieć, żeby móc do niego często wracać. 
Photo: Semperoper Dresden
Lohengrin:Piotr Beczala
Elsa Brabant:Anna Netrebko
Telramund:Tomasz Konieczny
Ortrud:Evelyn Herlitzius
Heinrich der Vogler: Georg Zeppenfeld
Heerrufer des Königs: Derek Welton
1st Edler: Tom Martinsen
Zweiter Edler: Simeon Esper
Dritter Edler: Matthias Henneberg
Vierter Edler: Tilmann Rönnebeck
Edelknabe 1: Jana Hohlfeld
Edelknabe 2: Monika Harnisch
Edelknabe 3: Annett Eckert
Edelknabe 4: Masako Furuta
Dyrygent: Christian Thielemann
Direcció d’escena: Christine Mielitz

3 komentarze: