Hanna i Danilo
Photo: Ken Howard/The Metropolitan Opera
Wychowywałam
się w miejscach, w których lokalne (prowincjonalne) opery były
zdominowane przez repertuar operetkowy. Królowali tam Lehar, Offenbach,
Strauss... Moje oczy wciąż robią się wilgotne, kiedy słucham Dein Ist
Mein Ganzes Herz z Land des Lächeln Franza Lehára – był to ulubiony
utwór mojej matki Niemki.
Wydaje mi się, że mamy do czynienia z odrodzeniem tego gatunku, a przynajmniej próbuje się wskrzesić operetkę. Świadczy o tym ukazanie się dwóch nowych konkurencyjnych nagrań Piotra Beczały i Jonasa Kaufmanna. Obaj twierdzą, że mają wielki szacunek dla gatunku, który na pewno nie jest łatwy do wykonania, chociaż często bywa określany jako "lekki". Operetka jest zapewne dosyć rzadko wykonywana w tych dniach, ponieważ ukazuje przestarzałe obyczaje społeczne, niezbyt dobrze odbierane przez współczesną publiczność.
Wydaje mi się, że mamy do czynienia z odrodzeniem tego gatunku, a przynajmniej próbuje się wskrzesić operetkę. Świadczy o tym ukazanie się dwóch nowych konkurencyjnych nagrań Piotra Beczały i Jonasa Kaufmanna. Obaj twierdzą, że mają wielki szacunek dla gatunku, który na pewno nie jest łatwy do wykonania, chociaż często bywa określany jako "lekki". Operetka jest zapewne dosyć rzadko wykonywana w tych dniach, ponieważ ukazuje przestarzałe obyczaje społeczne, niezbyt dobrze odbierane przez współczesną publiczność.
Główną bohaterką jest atrakcyjna wdowa z bałkańskiego państwa Montenegro ... (ups ...Pontevedro!) obecnie mieszkająca w Paryżu, której mąż zostawił fortunę. Jej kraj jest bliski bankructwa. Urzędnicy ambasady Pontevedro w Paryżu chcieliby, aby Hanna poślubiła jednego z obywateli tego kraju, a tym samym uratowała swoją ojczyznę. Liczą na hrabiego Danilo jako najbardziej oczywistego konkurenta.
Jest wpisane w poetykę operetki, że często na przemian wykonywane są części śpiewane i mówione, a więc konieczne jest aby śpiew i głosy mówione były dostosowane do siebie. Wydawało mi się, że zwłaszcza w pierwszym akcie, nie udało się podołać temu wyzwaniu i śpiewacy nie dość swobodnie brzmieli, czy to śpiewając, czy mówiąc. Mimo, że stosowali mikrofony (używane tylko w częściach mówionych), wiele dźwięku umykało. Metropolitan Opera House jest po prostu za duża.
Renée Fleming wyglądała bardzo odpowiednio w roli i była w dobrej formie wokalnej przez cały wieczór. "Viljo, o Viljo," czuła, pełna zadumy pieśń o miłości, którą Hanna śpiewa na przyjęciu w ogrodzie, przypomniała mi “Rusałkę” ... Wyglądała wspaniałe w strojach z Belle Époque. Jej reakcje na błazeństwa Gunna były dość wiarygodne ... i zauroczenie łobuzem w akcie II, kiedy Hanna i Danilo tańczą walca i nucą powtarzający się motyw "Wesołej Wdówki", było naprawdę romantyczne.
Baryton Thomas Allen wyróżniał się jako baron Mirko Zeta, poseł Pontevedrin w Paryżu, nie mający pojęcia o fascynacji żony Valencienne Camillem.
Kiedy
mówimy o Valencienne .... mocno dyskutowana i oczekiwana gwiazda Broadwayu
Kelly O'Hara stanęła na wysokości zadania śpiewając na scenie bez
wzmocnienia. Ona i tenor Alek Shrader, jako Camille, dodali wiele energii i
“pieprzu” temu wieczorowi. Carlson Elrod jako Njegus, "człowiek na
posyłki", asystent Danilo wniósł natomiast wiele komizmu.
Nie
jestem wielkim fanem Broadwayu, ale trzeba przyznać, że muzyczne numery,
zarówno hałaśliwy, sugestywny kankan w Maximie, jak i folklorystyczne tańce
bałkańskie na przyjęciu Hanny, były mistrzowsko wyreżyserowane i wykonane.
Susan Stroman zabłysła tutaj niewątpliwie.
Tak
więc biorąc pod uwagę wyzwania związane z produkcją, dałabym każdemu
wykonawcy A za wysiłek; B- za pierwszy akt, B+ łącznie za
drugi i trzeci; w sumie zaś mocne B za cały wieczór.
***
Valencienne and Camille
Photo: Ken Howard/The Metropolitan Opera
Photo: Ken Howard/The Metropolitan Opera
I grew up in places where the regional
(provincial) Opera Houses were dominated by the operetta. Lehar, Offenbach,
Strauss were kings… My eyes still mist when I listen to Franz Lehar’s - Das Land des
Lächelns - Dein Ist Mein Ganzes Herz – my German mother’s favorite.
It seems to me that there is a revival of
this genre, or at least attempts to resurrect the operetta. Witness the two new
competing recordings of Piotr Beczala and Jonas Kaufmann.
Both say they have a great deal of respect for the genre, which
is definitely not easy to perform, even though it is often referred to as
“light.” The operetta is infrequently
performed these days because its outdated social customs are not well received
by modern audiences.
Franz Lehár’s “Die Lustige Witwe/The Merry Widow,”
at the Metropolitan Opera House (I saw the 1/9/15 performance) is a new
production directed and choreographed by Susan Stroman (of Broadway fame) with
sets by Julian Crouch, costumes by William Ivey Long and lighting by Paul
Constable. English version by Jeremy Sams. (oh how I wish they stuck with the
original German) Conducted by Andrew Davis with Renée Fleming (Hanna Galwari),
Nathan Gunn (Danilo), Broadway’s Kelli O'Hara (Valencienne), Alek Shrader
(Camille), Sir Thomas Allen (Baron Zeta), Carson Elrod (Njegus).
The story, is that of an attractive widow from a Balkan land,
Montenegro…(oops….Pontevedro) now living in Paris, whose husband left her a
fortune. Her country is nearing bankruptcy. The Pontevedrin officials at the
embassy in Paris scheme to have Hanna marry one of her fellow citizens, thus
save her country. They draft Count Danilo as the most obvious suitor.
As is custom with an operetta the singers are frequently
alternating between sung numbers and spoken text, and therefore the challenge
is that the singing and speaking voices must be attuned to each other. It
seemed to me that in the first act especially, they failed the challenge and
the singers never quite sounded fully at ease, whether singing or speaking.
Even though they wore microphones (used only during the speaking parts) much of
the sound didn’t travel. The Metropolitan Opera House is simply too big.
Ms. Fleming looked the part and was in good voice all
evening. Her “Vilja, o Vilja,” the tender, wistful love song that Hanna sings
at the garden party reminded me of Rusalka…..She looked fabulous in the
costumes reminiscent of the Belle Époque. Her counter to Mr. Gunn’s antics was
quite believable…..and given her attraction to the scoundrel in Act II, when
Hanna and Danilo dance and hum to the recurring “Merry Widow” waltz, it was truly
romantic.
The baritone Thomas Allen was notable as Baron Mirko Zeta,
the Pontevedrin envoy in Paris, clueless about his wife Valencienne’s
infatuation with Camille.
Speaking of Valencienne …. The much talked about and
anticipated Broadway star Ms. Kelly O’Hara stood up to the challenge of singing
without amplification. She and the tenor Alek Shrader, as Camille provided much
of the spice of the evening.
Carlson Elrod as Njegus, the “go to” Danilo assistant
provided much of the comic relief.
I am not a big fan of Broadway but have to admit that the
musical dance “numbers,” both the raucous, suggestive cancan at Maxim’s and the
folkloric Balkan dances at Hanna’s party, were masterfully choreographed and executed
. Ms. Stroman’s direction, the other much anticipated collaboration, shines
here.
So
given the challenges of the production, let’s give everyone an A for effort and
a B- for the first act, B+ for the combined second and third, thus a solid B
for the evening.
***
Po obejrzeniu transmisji "Wesołek Wdówki"zgadzam się z opinią "Gościa na Sofie". Największy minus za nie zachowanie języka oryginału. Dla mnie w przedstawieniu było za dużo musicalu, a za mało operetki.
OdpowiedzUsuńBlog bardzo ciekawy. Pozdrawiam Autorkę - jola
Bardzo mi miło :) To jest blog - pudełko, żeby nie zapomnieć.
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że zawsze jednak lepszy jest język oryginału!
Pozdrawiam!