Przedstawienie pokazane podczas XX Bydgoskiego Festiwalu Operowego - 3.05.2013
Nie widziałam wcześniej tej opery ani w zapisach ani na scenie i cieszę się, że mogłam ją zobaczyć po raz pierwszy właśnie w wykonaniu Opery Krakowskiej. Właściwie mogłabym ograniczyć wypowiedź o tym przedstawieniu do entuzjastycznego „O!”. Poetycki, pełen wyobraźni i czaru, zabawny, subtelny spektakl …
To zasługa niezwykle utalentowanego zespołu - reżysera Włodzimierza Nurkowskiego (był obecny w Bydgoszczy), scenografa Anny Sekuły, twórcy animacji multimedialnych (niestety nie mogłam doszukać się nazwiska), reżysera światła Dariusza Pawelca, choreografów Katarzyny Aleksander-Kmieć i Jacka Tomasika, dyrygenta Tomasza Tokarczyka a także rzecz jasna tancerzy baletu i bardzo, bardzo dobrych śpiewaków.
Sztuka o sztuce, gra konwencjami – tak stworzyli ten utwór kompozytor Richard Strauss i autor libretta Hugo von Hofmannsthal. W Prologu poznajemy dwa zespoły artystów, którzy na zlecenie Mecenasa mają zaprezentować się na scenie – wykonawców opery o tematyce mitologicznej wraz z jej Kompozytorem – w tej roli piękny mezzosopran Agnieszka Rehlis - oraz trupę trochę wodewilową, trochę cyrkową na czele z pełną temperamentu Zerbinettą - Katarzyną Oleś-Blachą. Jak we współczesnych ćwiczeniach korporacyjnych badających elastyczność i kreatywność zespołu, Mecenas zmienia nagle zasady – obydwie grupy mają wystąpić razem, by mógł się odbyć jeszcze pokaz sztucznych ogni. Biedni artyści nie mają wyjścia - aby nie stracić kontraktu muszą połączyć swoje siły. Najbardziej zrozpaczony jest Kompozytor, lecz urok Zerbinetty łagodzi jego oburzenie.
My, publiczność widzimy efekt tych połączonych zabiegów w drugiej części i to jest właśnie to „Och!”. Przed naszymi oczami przesuwają się niezwykle plastyczne sceny, które dzieją się na wyspie Naxos. Na tym przedstawieniu możemy odpocząć i po prostu cieszyć się tym, co widzą nasze oczy i słyszą uszy. Szczodrze jesteśmy obdarowani obrazami, muzyką. Zakochana w Tezeuszu Ariadna w towarzystwie nimf oczekuje z utęsknieniem swego ukochanego. Stara się ją pocieszyć i rozweselić arlekinadą Zerbinetta i jej towarzysze. Szafirowo -szmaragdowe wyczarowane światłem i animacją multimedialną poruszające się morze, piękny śpiew Ariadny-Magdaleny Barylak i nimf Karoliny Wieczorek , Agnieszki Cząstki, Moniki Korybalskiej przeplatają się z komediowymi scenkami artystów kuglarzy – cyrkowców w tęczowych strojach. Dopełnieniem są układy baletowe pojawiające się przede wszystkim w wątku mitologicznym, który jednak mimo wszystko dominuje w tym utworze. Świadczy o tym także zakończenie - w finale na wyspie pojawia się Bachus, szukający Kirke. Ariadna bierze go za Hermesa posłańca śmierci i przyjmuje z radością i oddaniem. Bachus – doskonały Tomasz Kuk - zakochuje się w księżniczce i para łączy się na wieki.
Bez przerysowań, bardzo harmonijnie, elegancko po prostu, udało się połączyć twórcom wszystkie sceny. Często zdarza się, że po spektaklu w wyobraźni „poprawiam” reżysera, zmieniam obsadę - tutaj nie miałabym ochoty niczego ani nikogo zmieniać. Po powrocie do domu przeglądałam i słuchałam fragmentów kilku realizacji tej opery, w tym między innymi z ostatniego festiwalu w Salzburgu. To bardzo subiektywne, ale w roli Ariadny podobała mi się bardziej Magdalena Barylak niż Emily Magee . Co więcej, choć bardzo lubię i podziwiam Jonasa Kaufmanna (ci, co mnie znają, wiedzą że bardzo go cenię), jako Bachusa wolę Tomasza Kuka (!!!). Poważnie.
Dobrze by było aby to przedstawienie zostało nagrane na DVD – jego twórcy zasługują na to - pierwsza klasa! My - publiczność, myślę, że także. Może znajdzie się jakiś dobry Mecenas ...
Nie widziałam wcześniej tej opery ani w zapisach ani na scenie i cieszę się, że mogłam ją zobaczyć po raz pierwszy właśnie w wykonaniu Opery Krakowskiej. Właściwie mogłabym ograniczyć wypowiedź o tym przedstawieniu do entuzjastycznego „O!”. Poetycki, pełen wyobraźni i czaru, zabawny, subtelny spektakl …
To zasługa niezwykle utalentowanego zespołu - reżysera Włodzimierza Nurkowskiego (był obecny w Bydgoszczy), scenografa Anny Sekuły, twórcy animacji multimedialnych (niestety nie mogłam doszukać się nazwiska), reżysera światła Dariusza Pawelca, choreografów Katarzyny Aleksander-Kmieć i Jacka Tomasika, dyrygenta Tomasza Tokarczyka a także rzecz jasna tancerzy baletu i bardzo, bardzo dobrych śpiewaków.
Sztuka o sztuce, gra konwencjami – tak stworzyli ten utwór kompozytor Richard Strauss i autor libretta Hugo von Hofmannsthal. W Prologu poznajemy dwa zespoły artystów, którzy na zlecenie Mecenasa mają zaprezentować się na scenie – wykonawców opery o tematyce mitologicznej wraz z jej Kompozytorem – w tej roli piękny mezzosopran Agnieszka Rehlis - oraz trupę trochę wodewilową, trochę cyrkową na czele z pełną temperamentu Zerbinettą - Katarzyną Oleś-Blachą. Jak we współczesnych ćwiczeniach korporacyjnych badających elastyczność i kreatywność zespołu, Mecenas zmienia nagle zasady – obydwie grupy mają wystąpić razem, by mógł się odbyć jeszcze pokaz sztucznych ogni. Biedni artyści nie mają wyjścia - aby nie stracić kontraktu muszą połączyć swoje siły. Najbardziej zrozpaczony jest Kompozytor, lecz urok Zerbinetty łagodzi jego oburzenie.
My, publiczność widzimy efekt tych połączonych zabiegów w drugiej części i to jest właśnie to „Och!”. Przed naszymi oczami przesuwają się niezwykle plastyczne sceny, które dzieją się na wyspie Naxos. Na tym przedstawieniu możemy odpocząć i po prostu cieszyć się tym, co widzą nasze oczy i słyszą uszy. Szczodrze jesteśmy obdarowani obrazami, muzyką. Zakochana w Tezeuszu Ariadna w towarzystwie nimf oczekuje z utęsknieniem swego ukochanego. Stara się ją pocieszyć i rozweselić arlekinadą Zerbinetta i jej towarzysze. Szafirowo -szmaragdowe wyczarowane światłem i animacją multimedialną poruszające się morze, piękny śpiew Ariadny-Magdaleny Barylak i nimf Karoliny Wieczorek , Agnieszki Cząstki, Moniki Korybalskiej przeplatają się z komediowymi scenkami artystów kuglarzy – cyrkowców w tęczowych strojach. Dopełnieniem są układy baletowe pojawiające się przede wszystkim w wątku mitologicznym, który jednak mimo wszystko dominuje w tym utworze. Świadczy o tym także zakończenie - w finale na wyspie pojawia się Bachus, szukający Kirke. Ariadna bierze go za Hermesa posłańca śmierci i przyjmuje z radością i oddaniem. Bachus – doskonały Tomasz Kuk - zakochuje się w księżniczce i para łączy się na wieki.
Bez przerysowań, bardzo harmonijnie, elegancko po prostu, udało się połączyć twórcom wszystkie sceny. Często zdarza się, że po spektaklu w wyobraźni „poprawiam” reżysera, zmieniam obsadę - tutaj nie miałabym ochoty niczego ani nikogo zmieniać. Po powrocie do domu przeglądałam i słuchałam fragmentów kilku realizacji tej opery, w tym między innymi z ostatniego festiwalu w Salzburgu. To bardzo subiektywne, ale w roli Ariadny podobała mi się bardziej Magdalena Barylak niż Emily Magee . Co więcej, choć bardzo lubię i podziwiam Jonasa Kaufmanna (ci, co mnie znają, wiedzą że bardzo go cenię), jako Bachusa wolę Tomasza Kuka (!!!). Poważnie.
Dobrze by było aby to przedstawienie zostało nagrane na DVD – jego twórcy zasługują na to - pierwsza klasa! My - publiczność, myślę, że także. Może znajdzie się jakiś dobry Mecenas ...
Photo Jacek Jarczok, www.opera.krakow.pl
Magdalena Barylak wprowadza na scenę reżysera Włodzimierza Nurkowskiego
Magdalena Barylak wprowadza na scenę reżysera Włodzimierza Nurkowskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz