Photo: Maciej Zakrzewski, Festiwal Malta
Spotkanie pierwsze
To dosyć niezwykłe jak
znalazłyśmy się z Gabrielą na „Czarodziejskiej górze” w Poznaniu. Gabriela
przyleciała z Nowego Jorku do Wrocławia, bardzo chciałyśmy się zobaczyć. Idealnym miejscem, bo w połowie drogi między
Toruniem a Wrocławiem, jest Poznań.
Pomyślałyśmy, że dobrze być na premierze
opery Pawła Mykietyna na
Festiwalu Malta. Okazało się jednak, że na kilka tygodni przed spektaklem nie ma
już biletów ani wejściówek – na wszystkie terminy tak samo. Żadnych szans. Chciałyśmy pojechać „w ciemno” (pojawił się wariant awaryjny - premiera "Halki" tego samego dnia w Teatrze Wielkim), ale na
początku zeszłego tygodnia dostałyśmy wspaniały prezent - jechałyśmy „w jasno”! Rozmowy
o wszystkim w Poznaniu - wielka radość dla mnie.
Spotkanie drugie
Hans Castorp:
przestańcie się na mnie gapić
moja dusza poszła sobie gdzieś
w górę i w górę
i jeszcze wyżej
nic nie rozumiem
ale dobrze mi to robi
Photo: Maciej Zakrzewski, Festival Malta
Drugi powód do radości to spotkanie z „Czarodziejską górą” –
utworem powstałym na motywach powieści Tomasza Manna. Na sali razem z widzami siedzieli
ci, którzy odczytali i opowiedzieli na
nowo tę powieść – Paweł Mykietyn (muzyka), Małgorzata Sikorska – Miszczuk
(libretto), Andrzej Chyra (reżyser, libretto). Sala zaledwie na kilkaset
miejsc, brak kanału orkiestrowego dawało możliwość
bliskiego kontaktu z tym, co się działo na scenie. Warstwa dźwiękowa otaczała
nas zewsząd. Muzyka podobała mi się, zwłaszcza w drugim akcie, ale nie umiem właściwie o niej napisać, bo brakuje
mi do tego słów. Mogłabym powtórzyć za Hansem Castorpem: „nie rozumiem, ale
dobrze mi to robi”. Były tam nagrania
pojedynczych instrumentów, orkiestry,
odgłosy ulicy. Chwilami słyszałam jakieś
elektroniczne „fugi”, nawiązania do
muzyki średniowiecznej, ale warstwa dźwiękowa miała też momentami epickość i
ilustracyjność muzyki filmowej. Bohaterowie
śpiewali, dlatego zapewne ta „Czarodziejska góra” została nazwana operą.
Głosy świetne bez wyjątku i to zarówno w przypadku wykonawców głównych ról, jak
i chóru.
W wymowie utworu dominujące okazały się wątki egzystencjalne
- odebrałam go jako zaproszenie do
rozmowy o czasie, dojrzewaniu, cielesności, chorobie, miłości i śmierci. Na
dalszy plan zeszły spory polityczne i filozoficzne obecne w powieści Manna w
dysputach Naphty i Settembriniego. Ucieszyłam się, że nowoczesnej formie nie
towarzyszyła tak często obecna teraz w spektaklach brutalność i fizjologizm. Zamiast
tego dało się odczuć współczucie dla kruchości człowieka. Twórcy nie udawali też, że coś
wiedzą od nas lepiej, nie wymądrzali się
i nie moralizowali. I muzyka i libretto były "nieostateczne" i przez to dawały pole do różnych interpretacji. To dobrze.
Photo: Maciej Zakrzewski, Festival Malta
Przez wprowadzenie stale obecnej postaci Amerykanki, która
mieszkała w pokoju zajmowanym potem przez Hansa Castorpa i zmarła przed jego
przybyciem, nie wiemy właściwie czy osoby, które są na scenie żyją czy nie. Może wszystko, co widzimy jest snem
umierającej Amerykanki? Wydaje się to
mocno prawdopodobne, bo ona jest spiritus movens akcji i to ona wypowiada
ostatnie słowa. Agata Zubel stworzyła świetną, mocną wokalnie i aktorsko rolę.
Hans Castorp to od soboty dla mnie Szymon Komasa. Tak już odtąd będzie. Widziałam
go już wcześniej w „Potępieniu Fausta” jako Mefistofelesa. Nieprzeciętnie zdolny młody artysta! Tworzy kompletne w każdym detalu postacie. Wierzę
mu. Poruszające były dla mnie szczególnie sceny z Kławdią (Barbara Kinga
Majewska) i Peeperkornem (Marcin Habela). Ciekawy był też rzecz jasna wątek
relacji z kuzynem Joachimem (świetny Szymon Maliszewski).
Każdy z mieszkańców tego dziwnego międzynarodowego sanatorium
na szczycie góry śpiewa w swoim języku –
po niemiecku, angielsku, rosyjsku, włosku a chór po polsku – brzmienie tych języków wspomaga efekt
polifoniczności utworu i daje mu jeszcze
większą uniwersalność.
Kiedy to piszę wciąż
przewijają mi się przed oczami sceny ze spektaklu. Zapada to przedstawienie w pamięć, choć trudno go komuś
opowiedzieć. Mnóstwo różnych motywów, tropów do rozszyfrowania.
Photo: Maciej Zakrzewski, Festival Malta
Kolejne spotkania
Twórcy i wykonawcy „Czarodziejskiej góry” zostali po
przedstawieniu, mogliśmy więc z nimi porozmawiać i bliżej ich poznać. Na pewno byli ogromnie zmęczeni, widać było stres, ale dla widzów to wielka korzyść i frajda.
Szczególne podziękowania dla tej kochanej osoby, która dała nam możliwość zobaczenia spektaklu :)
Szczególne podziękowania dla tej kochanej osoby, która dała nam możliwość zobaczenia spektaklu :)
Photo: Maciej Zakrzewski, Festival Malta
Post scriptum
Trzeba jeszcze powiedzieć o tym, że tego dnia miały
miejsce w Tunezji, Francji i Kuwejcie zamachy terrorystyczne, zginęło
kilkadziesiąt osób. Przed spektaklem uczciliśmy ich chwilą ciszy. Zgroza, trudno o tym przestać
myśleć. Przyszłam do hotelu, otworzyłam Biblię i przeczytałam: „Bo dla
nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej
wieczności” (Księga Mądrości)… I to jest dla mnie najistotniejszy komentarz do
wszystkich wydarzeń tego dnia i do „Czarodziejskiej góry” też…reżyseria: | Andrzej Chyra |
scenografia: | Mirosław Bałka |
muzyka: | Paweł Mykietyn |
libretto: | Małgorzata Sikorska-Miszczuk |
kostiumy: | Magdalena Maciejewska |
Obsada: | |
Naphta | - Urszula Kyger |
Kławdia | - Barbara Kinga Majewska |
Pani Stohr | - Jadwiga Rappe |
Amerykanka | - Agata Zubel |
Peeperkorn | - Marcin Habela |
Hans | - Szymon Komasa |
Bahrens | - Łukasz Konieczny |
Settembrini | - Karol Kozłowski |
Joachim | - Szymon Maliszewski |
Krokowski | - Juan Noval Moro |